- Tabaki
- Tabaki
- The Viking
- Viking Spear
Viking Spear
Informacje o tabace
Producent
The Viking
Parametry tabaki
Smak tabaki
mięta
Waga tabaki
25 g
Opakowanie
metalowe
Viking Spear
Recenzje użytkowników
4 reviews
Ocena ogólna
4.9
Ocena smaku
4.9(4)
Ocena opakowania
4.8(4)
Already have an account? Log in now or Create an account
Doskonała tabaka codzienna
Ocena ogólna
4.8
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
4.0
Viking Spear to doskonała, niezbyt złożona ale bardzo przyjemna tabak do codziennego zażywania. Jedynym przeciwskazaniem dla początkujących jest tutaj dosyć wysoka zawartość nikotyny.
Mięta zielona nie przykrywa tytoniu, ale wybija się raczej na pierwszy plan. Jest to prosty, świeży słodkawy zapach. Przypomina trochę gumy z zieloną miętą (spearmint - stąd nazwa Viking Spear). Przyjemne tytoniowe nuty pięknie dopełniają tę tabakę, po chwili wybijając się całkowicie zza mięty. Zmielenie między drobnym a średnim, dosyć wilgotna.
Łatwo się od tego aromatu uzależnić, to naprawdę wyjątkowa mieszanka. Próżno szukać tutaj złożonych aromatów, ale może właśnie w leży jej "codzienny" urok.
Mięta zielona nie przykrywa tytoniu, ale wybija się raczej na pierwszy plan. Jest to prosty, świeży słodkawy zapach. Przypomina trochę gumy z zieloną miętą (spearmint - stąd nazwa Viking Spear). Przyjemne tytoniowe nuty pięknie dopełniają tę tabakę, po chwili wybijając się całkowicie zza mięty. Zmielenie między drobnym a średnim, dosyć wilgotna.
Łatwo się od tego aromatu uzależnić, to naprawdę wyjątkowa mieszanka. Próżno szukać tutaj złożonych aromatów, ale może właśnie w leży jej "codzienny" urok.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
przyjemna słodka zielona mięta
wyraźny dopełniający aromat tytoniu
wyraźny dopełniający aromat tytoniu
Minusy Tabaki
brak
T
Poczuć miętę do Vikinga
(Updated: Maj 15, 2014)
Ocena ogólna
4.6
Ocena smaku
4.5
Ocena opakowania
5.0
Nie licząc Viking Blonde, jestem fanem marki the Viking. Nie ma dnia, by w nosie nie gościł Dark naprzemiennie z Peach lub recenzowanym tu Spear. Zaletą Vikingów jest ich nienarzucający się aromat. To tabaki świetne do codziennego zażywania, uwzględniające również potrzebę dostarczenia nikotyny (nie licząc Blonde).
Viking Spear, to snuff, który jest nieznacznie słabszy od wersji Dark a poza świetnym tytoniem uraczy nos równie dobrą i naturalną miętą zieloną (znaną wszystkim z gum do żucia). Takie połączenie stanowi świetny kompromis między ciężkimi tytoniowymi tabakami ze sporą zawartością nikotyny a orzeźwiającymi mentolówkami. Po zażyciu Spear w nosie przyjemnie piecze od nikotyny a jednocześnie czujemy tą miętową świeżość. Miętę czuć w niewielkiej odległości od nosa również, na co zwróciło mi uwagę kilka osób w trakcie rozmowy po zażyciu.
Jeżeli szukasz tabaki mocnej jak Viking Dark, ale z przyjemnym i odświeżającym dodatkiem - znalazłeś. Jeżeli szukasz tabaki złożonej, przeznaczonej do odkrywania, którą zażywa się ze skupieniem i odgaduje tygodniami kolejne elementy aromatu, to musisz szukać dalej :)
Na koniec jeszcze o samej mięcie w Viking Spear. Użyta jest tu mięta zielona, nie pieprzowa. Mięta zielona jest bardziej trawiasta i kwaśna w smaku, podczas gdy pieprzowa - znana choćby z Dzikiej Kaczki Samuela - jest bardziej brutalna i korzenna. Aromat w Spear jest bardzo naturalny. Czuć tu faktycznie miętę a nie jej chemiczny odpowiednik.
Osoby, które miały w nosie takie tabaki jak Mastiff, czy Wild Duck od Samuela Gawitha, mogą czuć się trochę rozczarowane prostotą aromatu. Tak, Viking Spear to prosta tabaka - nie ma nic do ukrycia. Ot tytoń i mięta zielona. Tak jednak ma być. To ma być tabaka, którą można zażywać codziennie i nie znudzi się, nie przytłoczy złożonym aromatem. Początkowo rozczarowuje, ale niemal każdy zdziwi się, jak Spear szybko ubywa z puszki...
Viking Spear, to snuff, który jest nieznacznie słabszy od wersji Dark a poza świetnym tytoniem uraczy nos równie dobrą i naturalną miętą zieloną (znaną wszystkim z gum do żucia). Takie połączenie stanowi świetny kompromis między ciężkimi tytoniowymi tabakami ze sporą zawartością nikotyny a orzeźwiającymi mentolówkami. Po zażyciu Spear w nosie przyjemnie piecze od nikotyny a jednocześnie czujemy tą miętową świeżość. Miętę czuć w niewielkiej odległości od nosa również, na co zwróciło mi uwagę kilka osób w trakcie rozmowy po zażyciu.
Jeżeli szukasz tabaki mocnej jak Viking Dark, ale z przyjemnym i odświeżającym dodatkiem - znalazłeś. Jeżeli szukasz tabaki złożonej, przeznaczonej do odkrywania, którą zażywa się ze skupieniem i odgaduje tygodniami kolejne elementy aromatu, to musisz szukać dalej :)
Na koniec jeszcze o samej mięcie w Viking Spear. Użyta jest tu mięta zielona, nie pieprzowa. Mięta zielona jest bardziej trawiasta i kwaśna w smaku, podczas gdy pieprzowa - znana choćby z Dzikiej Kaczki Samuela - jest bardziej brutalna i korzenna. Aromat w Spear jest bardzo naturalny. Czuć tu faktycznie miętę a nie jej chemiczny odpowiednik.
Osoby, które miały w nosie takie tabaki jak Mastiff, czy Wild Duck od Samuela Gawitha, mogą czuć się trochę rozczarowane prostotą aromatu. Tak, Viking Spear to prosta tabaka - nie ma nic do ukrycia. Ot tytoń i mięta zielona. Tak jednak ma być. To ma być tabaka, którą można zażywać codziennie i nie znudzi się, nie przytłoczy złożonym aromatem. Początkowo rozczarowuje, ale niemal każdy zdziwi się, jak Spear szybko ubywa z puszki...
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
+ odświeżająca mięta zielona
+ moc
+ uniwersalność
+ 25-gramowa puszka, próżniowo zamknięta
+ moc
+ uniwersalność
+ 25-gramowa puszka, próżniowo zamknięta
Minusy Tabaki
- dla niektórych może być po prostu nudna
H
Łagodniejsze oblicze Normana
(Updated: Luty 17, 2014)
Ocena ogólna
5.0
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
5.0
Minęły już dwa lata odkąd tabaki marki Viking na stałe wpisały się do mojej „tabacznej diety”, dziś są już powszechnie dostępne, można je nabyć w kilku internetowych sklepach czy na allegro. Jako wielbiciel tabak ciemnych dwa lata temu zakupiłem Vikingi Dark i Brown, dziś trzymam w ręku ich krewniaka- Vikinga Spear, nieco upraszczając można powiedzieć, że jest to Viking Brown wzbogacony o nutę mięty zielonej. Niewątpliwie dla wielu tabaczarzy pierwszym skojarzeniem na słowa-klucze ciemna tabaka paryska + mięta będzie Wild Duck od Samuela Gawitha. Skojarzenie jak najbardziej poprawne, powiem szczerze, że spodziewałem się podobnej tabaki, jednak myliłem się- ale nie uprzedzajmy faktów.
Omawiana tabaka zapakowana jest w solidną, 25 gramową puszkę. Nie straszne jej ni wstrząsy, ni lekkie uderzenia. Jest praktyczna i fenomenalnie pozwala zachować tabace świeżość. Jest to jedno z lepszych opakowań tabacznych jakie trzymałem w rękach. Na etykiecie przedstawiony jest rogaty hełm (błąd historyczny, wikingowie praktycznie nie używali takich hełmów), jest tam również ostrzeżenie o szkodliwości i nazwa. Przy nazwie warto zatrzymać się na dłużej, bardzo podoba mi się gra słów jaką tu zastosowano (ang. spear= włócznia), nazwa tabaki dobrze koreluje się z nazwą marki, jest to na tyle ciekawa nazwa, że postanowiłem nabyć tę tabakę i jej spróbować, jednocześnie jest na tyle jasna (ang. spearmint= mięta zielona), że nie pozwala mieć wątpliwości co do tego czego możemy się spodziewać po tabace.
Barwa tabaki- ciemny brąz, zmielenie pomiędzy drobnym a średnim, dość wilgotna jak na tabaki pochodzące z Wysp Brytyjskich. Lekko pachnie amoniakiem i tytoniem. Uwaga: jest bardzo mocna pod względem zawartości nikotyny. Gdzieniegdzie w proszku można dopatrzeć się bardzo nielicznych ziarenek w innym kolorze. Jest dość puszysta w dotyku.
Jako się rzekło myślałem, że będzie to klon Dzikiego Kaczora, ba nawet po pierwszym zażyciu utwierdziłem się w tym przekonaniu, kolejne zażycia przyniosły jednak zrozumienie. Podstawową różnicą pomiędzy tymi tabakami jest fakt, iż w Wild Duck użyto mięty pieprzowej, a w przypadku Vikinga Spear łagodnej, słodkiej mięty zielonej. Tabaki różnią się też w warstwie tytoniowej. Wydawałoby się, że wspomniana różnica w miętach to nic takiego, przecież w Wild Duck mięta była tylko dodatkiem, podkreślała wytrawny, świetny tytoń a’la KB! Tutaj jest podobnie mięta też służy tylko uwypukleniu tytoń i jest ciekawym dodatkiem „smakowym”. Jednak różnica w miętach ma o tyle duży wpływ na odbiór całości, żę WB nie była tabaką słodką, wręcz polecałem ją osobom, które odbiły się od Elmos czy Firedance ze względu na słodycz, zaś mięta w Vikingu Spear jest słodziutka, jak to mawia W. Cejrowski „słodziusia”. Jest świetnym dodatkiem do tytoniu, pozwala się nim cieszyć i jednocześnie go nie przesłania, można powiedzieć że w naszym nosie odbywa się taniec aromatów, raz czujemy silniejszy zapach delikatnej i słodkiej mięty, a raz bezkompromisowy, ciemny tytoń. Mówiąc o tytoniu użytym do produkcji tej tabaki nie wypada nie wspomnieć o pewnych nutach dymnych, o akcentach skórzanych. Podobnie jak w Vikinga Brown tak też aromat tytiu w opisywanej tabace mogę porównać do dymu z ogniska czy z kominka. Występują tu też zapachy budzące skojarzenia ze starym drewnianym budynkiem. Zażywając tabakę będącą tematem dzisiejszej recenzji czuję się jakbym otwierał dawno zbutwiałą skrzynię i w środku zastał kilogramy świeżej mięty. Pomimo obecności nut miętowych nie mogę powiedzieć, żeby Viking Spear był tabaką orzeźwiającą, bo pierwsze skrzypce gra tu ciemny tytoń, to prawda że aromat mięty jest dość silny, czasem ostry jak tytułowa włócznia, jednak zachowano w tym przypadku dobre proporcje.
Można w tym momencie zadać pytanie, czy Viking Spear jest lepsza od SG Wild Duck? Tylko po co zadawać takie pytanie! Obie są świetne i obie są inne, podobieństwo w bazie tytoniowej i różnica w mięcie, czyż to nie wspaniałe? Dla każdego coś miłego. Pragnę delikatnej, stonowanej słodyczy? Viking Spear! Pragnę czegoś wytrawnego, mniej krzykliwego? Dziki Kaczor! Moim zdaniem warto spróbować obu i wyrobić sobie na tej odstawie własny osąd (podobnie jak z Vikingami Dark, Brown a SG Kendal Brown).
Pozostaje mi tylko polecić Vikinga Spear, to ciekawy mariaż dwóch klasycznych dla tabaki aromatów, mięty i tytoniu, ale jakże udany mariaż! Powiem szczerze, że czekam aż wyjdzie tabaka sygnowana marką Viking, która będzie połączeniem tytoniu Vikinga Dark, słodkiej mięty zielonej i zapachu jakiegoś mocnego cytrusa- chociażby limonki, ale blenderzy mogliby użyć tu również geranium.
Omawiana tabaka zapakowana jest w solidną, 25 gramową puszkę. Nie straszne jej ni wstrząsy, ni lekkie uderzenia. Jest praktyczna i fenomenalnie pozwala zachować tabace świeżość. Jest to jedno z lepszych opakowań tabacznych jakie trzymałem w rękach. Na etykiecie przedstawiony jest rogaty hełm (błąd historyczny, wikingowie praktycznie nie używali takich hełmów), jest tam również ostrzeżenie o szkodliwości i nazwa. Przy nazwie warto zatrzymać się na dłużej, bardzo podoba mi się gra słów jaką tu zastosowano (ang. spear= włócznia), nazwa tabaki dobrze koreluje się z nazwą marki, jest to na tyle ciekawa nazwa, że postanowiłem nabyć tę tabakę i jej spróbować, jednocześnie jest na tyle jasna (ang. spearmint= mięta zielona), że nie pozwala mieć wątpliwości co do tego czego możemy się spodziewać po tabace.
Barwa tabaki- ciemny brąz, zmielenie pomiędzy drobnym a średnim, dość wilgotna jak na tabaki pochodzące z Wysp Brytyjskich. Lekko pachnie amoniakiem i tytoniem. Uwaga: jest bardzo mocna pod względem zawartości nikotyny. Gdzieniegdzie w proszku można dopatrzeć się bardzo nielicznych ziarenek w innym kolorze. Jest dość puszysta w dotyku.
Jako się rzekło myślałem, że będzie to klon Dzikiego Kaczora, ba nawet po pierwszym zażyciu utwierdziłem się w tym przekonaniu, kolejne zażycia przyniosły jednak zrozumienie. Podstawową różnicą pomiędzy tymi tabakami jest fakt, iż w Wild Duck użyto mięty pieprzowej, a w przypadku Vikinga Spear łagodnej, słodkiej mięty zielonej. Tabaki różnią się też w warstwie tytoniowej. Wydawałoby się, że wspomniana różnica w miętach to nic takiego, przecież w Wild Duck mięta była tylko dodatkiem, podkreślała wytrawny, świetny tytoń a’la KB! Tutaj jest podobnie mięta też służy tylko uwypukleniu tytoń i jest ciekawym dodatkiem „smakowym”. Jednak różnica w miętach ma o tyle duży wpływ na odbiór całości, żę WB nie była tabaką słodką, wręcz polecałem ją osobom, które odbiły się od Elmos czy Firedance ze względu na słodycz, zaś mięta w Vikingu Spear jest słodziutka, jak to mawia W. Cejrowski „słodziusia”. Jest świetnym dodatkiem do tytoniu, pozwala się nim cieszyć i jednocześnie go nie przesłania, można powiedzieć że w naszym nosie odbywa się taniec aromatów, raz czujemy silniejszy zapach delikatnej i słodkiej mięty, a raz bezkompromisowy, ciemny tytoń. Mówiąc o tytoniu użytym do produkcji tej tabaki nie wypada nie wspomnieć o pewnych nutach dymnych, o akcentach skórzanych. Podobnie jak w Vikinga Brown tak też aromat tytiu w opisywanej tabace mogę porównać do dymu z ogniska czy z kominka. Występują tu też zapachy budzące skojarzenia ze starym drewnianym budynkiem. Zażywając tabakę będącą tematem dzisiejszej recenzji czuję się jakbym otwierał dawno zbutwiałą skrzynię i w środku zastał kilogramy świeżej mięty. Pomimo obecności nut miętowych nie mogę powiedzieć, żeby Viking Spear był tabaką orzeźwiającą, bo pierwsze skrzypce gra tu ciemny tytoń, to prawda że aromat mięty jest dość silny, czasem ostry jak tytułowa włócznia, jednak zachowano w tym przypadku dobre proporcje.
Można w tym momencie zadać pytanie, czy Viking Spear jest lepsza od SG Wild Duck? Tylko po co zadawać takie pytanie! Obie są świetne i obie są inne, podobieństwo w bazie tytoniowej i różnica w mięcie, czyż to nie wspaniałe? Dla każdego coś miłego. Pragnę delikatnej, stonowanej słodyczy? Viking Spear! Pragnę czegoś wytrawnego, mniej krzykliwego? Dziki Kaczor! Moim zdaniem warto spróbować obu i wyrobić sobie na tej odstawie własny osąd (podobnie jak z Vikingami Dark, Brown a SG Kendal Brown).
Pozostaje mi tylko polecić Vikinga Spear, to ciekawy mariaż dwóch klasycznych dla tabaki aromatów, mięty i tytoniu, ale jakże udany mariaż! Powiem szczerze, że czekam aż wyjdzie tabaka sygnowana marką Viking, która będzie połączeniem tytoniu Vikinga Dark, słodkiej mięty zielonej i zapachu jakiegoś mocnego cytrusa- chociażby limonki, ale blenderzy mogliby użyć tu również geranium.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
+Świeża mięta
+Mocny, wyraźny tytoń
+Puszysty, dość wilgotny proszek
+Świetna puszka
+Mocny, wyraźny tytoń
+Puszysty, dość wilgotny proszek
+Świetna puszka
Minusy Tabaki
+/- Dość mocna pod względem nikotyny
N
Drwina z dwóch mięt
(Updated: Październik 14, 2012)
Ocena ogólna
5.0
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
5.0
Historia lubi drwić - to prawda niezbywalna i powszechna. Spójrzmy na związki wyrazowe: ironia losu, przewrotność, wyrok itd. Historia jest też nieprzewidywalna. To najokrutniejsza ze znanych mi dam.
Tym razem zadrwiła okrutnie z wikinga, przedstawiając go jako rogacza. Z tym stereotypem nie sposób już walczyć, ale może to i dobrze, niech kojarzy się wiking z rogami, z grozą i z niebezpieczeństwem, bo takie różne demoniczno-barbarzyńskie konotacje rogi właśnie wywołują. A więc dobrze, wiking jest groźny, co jeszcze?
Posiada włócznię. Jestem pod ogromnym wrażeniem nazwy tej tabaki, którą uważam za chwyt marketingowy genialny w swej prostocie. Włócznia wikinga. Łał. Aż chce się zażyć i zakosztować tej brutalnej mocy, bo włócznia to w końcu instrument do przelewania krwi.
Moc jest. Tabaka oparta na ciemnym, dość drobnym i wilgotnym tytoniu, podobnym do viking dark (choć znacznie mniej aromatycznym i słabszym). Zaryzykuję nawet i powiem, że baza jest niemal identyczna jak w Wild Duck od SG. W ogóle podejrzewam, że za wikingami stoi właśnie SG - te same puszki i podobne bazy tytoniowe. Pewności wprawdzie nie mam, ale na tym przecież polega wspomniane ryzyko.
Otwieram tabakierkę. Duża, 25-cio gramowa pucha, jak już wspominałem identyczna jak w SG, z jedną tylko różnicą, że łatwiej dobrać się do tabaki. Nie trzeba jej podważać żadnymi nożami, scyzorykami, ani monetami, co cieszy - wszystkie moje duże SG całe są porysowane i zniszczone od pierwszych prób otworzenia. Z drugiej strony jednak szkoda; porysowany i zabliźniony wiking to dopiero groza.
Pachnie intensywnie miętą w typie spearmint. Delikatnie i harmonijnie. Zza mięty przebija się jeszcze aromat słodkiego, palonego tytoniu i coś gorzkiego. Ową gorycz da się zidentyfikować dopiero po zażyciu. Jest to druga mięta, tym razem ostra, pieprzowa, znów bardzo podobna w smaku do tej z Dzikiej kaczki. Czuć ją dosłownie wszędzie, z każdym oddechem drażni miło podniebienie i przełyk.
Po pierwszym zażyciu Włócznia Wikinga wydawała mi się podle podobna do kaczki. Uważałem nawet, że Viking Spear to Kaczka zepsuta. Kto dodał tej łagodnej mięty? - mówiłem - wszystko zepsute, wszystko. I jak to się zwykle okazuje po czasie, myliłem się. VSpear szturmem wdarł się na moją listę przebojów. Wdarł się na nią z brutalnością i bezkompromisowością właściwą dawnym Nordykom. Toporem wyciął konkurencję i kazał nosić się przy sobie. Efektem takiego noszenia było spałaszowanie ok 20 g tej tabaki w 3 tygodnie. Trudno się od Włóczni oderwać. Jest to propozycja dla osób znudzonych perfumowanymi proszkami, dla osób które chcą poczuć moc i uderzenie intensywnego aromatu. Mięty trwają, przekrzykują się wzajemnie, jedna próbuje odebrać głos drugiej. Potem wkracza tytoń, który mówi: sza! Ścina te mięty toporem, przebija włócznią, nabija głowy na pale. Dopiero tytoń w tej tabace okazuje się prawdziwym wikingiem. Słodkawy, palony, podobny do tego z Dzikiej Kaczki, czy Elmo's Reserve, zbliżony do VDark, choć jak już pisałem - znacznie słabszy i stonowany dodatkowo łagodną miętą.
Włócznia to tabaka niejasna i dwuznaczna. Od pierwszych zażyć zastanawiam się, czy tylko świetna, czy już genialna. Nie wiem, wciąż nie wiem i podejrzewam, że jeszcze długo nie będę wiedział. Uczucia te zwalczają się we mnie jak dwie mięty w opisywanym wikingu. Raz dominuje jedna, raz druga. Co więc mam w tej sytuacji powiedzieć? Też nie wiem. Wiem tylko jedno: ta tabaka to walka. Polecam.
Tym razem zadrwiła okrutnie z wikinga, przedstawiając go jako rogacza. Z tym stereotypem nie sposób już walczyć, ale może to i dobrze, niech kojarzy się wiking z rogami, z grozą i z niebezpieczeństwem, bo takie różne demoniczno-barbarzyńskie konotacje rogi właśnie wywołują. A więc dobrze, wiking jest groźny, co jeszcze?
Posiada włócznię. Jestem pod ogromnym wrażeniem nazwy tej tabaki, którą uważam za chwyt marketingowy genialny w swej prostocie. Włócznia wikinga. Łał. Aż chce się zażyć i zakosztować tej brutalnej mocy, bo włócznia to w końcu instrument do przelewania krwi.
Moc jest. Tabaka oparta na ciemnym, dość drobnym i wilgotnym tytoniu, podobnym do viking dark (choć znacznie mniej aromatycznym i słabszym). Zaryzykuję nawet i powiem, że baza jest niemal identyczna jak w Wild Duck od SG. W ogóle podejrzewam, że za wikingami stoi właśnie SG - te same puszki i podobne bazy tytoniowe. Pewności wprawdzie nie mam, ale na tym przecież polega wspomniane ryzyko.
Otwieram tabakierkę. Duża, 25-cio gramowa pucha, jak już wspominałem identyczna jak w SG, z jedną tylko różnicą, że łatwiej dobrać się do tabaki. Nie trzeba jej podważać żadnymi nożami, scyzorykami, ani monetami, co cieszy - wszystkie moje duże SG całe są porysowane i zniszczone od pierwszych prób otworzenia. Z drugiej strony jednak szkoda; porysowany i zabliźniony wiking to dopiero groza.
Pachnie intensywnie miętą w typie spearmint. Delikatnie i harmonijnie. Zza mięty przebija się jeszcze aromat słodkiego, palonego tytoniu i coś gorzkiego. Ową gorycz da się zidentyfikować dopiero po zażyciu. Jest to druga mięta, tym razem ostra, pieprzowa, znów bardzo podobna w smaku do tej z Dzikiej kaczki. Czuć ją dosłownie wszędzie, z każdym oddechem drażni miło podniebienie i przełyk.
Po pierwszym zażyciu Włócznia Wikinga wydawała mi się podle podobna do kaczki. Uważałem nawet, że Viking Spear to Kaczka zepsuta. Kto dodał tej łagodnej mięty? - mówiłem - wszystko zepsute, wszystko. I jak to się zwykle okazuje po czasie, myliłem się. VSpear szturmem wdarł się na moją listę przebojów. Wdarł się na nią z brutalnością i bezkompromisowością właściwą dawnym Nordykom. Toporem wyciął konkurencję i kazał nosić się przy sobie. Efektem takiego noszenia było spałaszowanie ok 20 g tej tabaki w 3 tygodnie. Trudno się od Włóczni oderwać. Jest to propozycja dla osób znudzonych perfumowanymi proszkami, dla osób które chcą poczuć moc i uderzenie intensywnego aromatu. Mięty trwają, przekrzykują się wzajemnie, jedna próbuje odebrać głos drugiej. Potem wkracza tytoń, który mówi: sza! Ścina te mięty toporem, przebija włócznią, nabija głowy na pale. Dopiero tytoń w tej tabace okazuje się prawdziwym wikingiem. Słodkawy, palony, podobny do tego z Dzikiej Kaczki, czy Elmo's Reserve, zbliżony do VDark, choć jak już pisałem - znacznie słabszy i stonowany dodatkowo łagodną miętą.
Włócznia to tabaka niejasna i dwuznaczna. Od pierwszych zażyć zastanawiam się, czy tylko świetna, czy już genialna. Nie wiem, wciąż nie wiem i podejrzewam, że jeszcze długo nie będę wiedział. Uczucia te zwalczają się we mnie jak dwie mięty w opisywanym wikingu. Raz dominuje jedna, raz druga. Co więc mam w tej sytuacji powiedzieć? Też nie wiem. Wiem tylko jedno: ta tabaka to walka. Polecam.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
+ dwuznaczność, doskonałość kompozycji
+ PUSZKA
+ NAZWA
+ wszystko
+ PUSZKA
+ NAZWA
+ wszystko
Minusy Tabaki
- niektórych może drażnić podobieństwo do SG Wild Duck. Mnie nie drażni.
P
1 Comment
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback:Top25 – styczeń 2015r. – Ranking Tabak – Top25snuff