- Tabaki
- Tabaki
- Dholakia Tobacco pvt Ltd
- Rose Chocolate
Rose Chocolate
Informacje o tabace
Producent
Dholakia Tobacco pvt Ltd
Parametry tabaki
Smak tabaki
róża, czekolada
Waga tabaki
8 g
Opakowanie
plastikowe
Dholakia Tobacco pvt Ltd
Rose Chocolate
Recenzje użytkowników
2 reviews
Ocena ogólna
5.0
Ocena smaku
5.0(2)
Ocena opakowania
4.8(2)
Already have an account? Log in now or Create an account
Różaniec babci
Ocena ogólna
4.9
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
4.5
Przedmiotem moich dzisiejszych rozważań będzie produkt wyjątkowy, produkt rzadko dostępny, produkt o aromacie z jakim się nie nie spotkałem i wreszcie produkt który ja posiadam, dziś z Wami podzielę się nim dzięki tej oto recenzji.
RoseChocolate bo o nim mowa, do jeden z produktów Dholakii, nie sygnowany żadną seria WOW! Blast czy Templation, nie jest to też produkt z serii regionalnej / rodzimej tj., Manjul czy też Kamal. Produkt orientalny, wyjątkowy przez swoją niedostępność i aromat orientu (swoja drogą możemy się nie martwić się o jakość wyrobów, wszak Dholakia posiada certyfikat jakości ISO jako pierwsza firma z branży tytoniowej w Indiach).
Tabakę tą dostałem wraz z dwoma innymi: She Apricot Menthol oraz Swiss Chocolate European Line,w czymś w rodzaju giftpacku, byłem jubileuszowa osoba która polubiła ich stronę na jednym z portali społecznościowych, z tej okazji postanowili mnie nagrodzić, jednak tabak nie nie mogłem sobie wybrać.
Wracając do recenzji, ah wybaczcie Państwo sporadycznie pojawiające się dygresje, bardzo lubię podczas rozmowy wtrącać odstępstwa od tematu, i tym razem nie będzie wyjątku.
Tabakiera 8-gramowa, idealna jak w przypadku pozostałych dwóch wyrobów jakie dostałem, oraz dla przykładu: Johnny Apricot. Standardowa czarna plastykowa tabakierka z gumową zawleczką, plastyk w niej wydaję się mocniejszy niż w przypadku Grape Concord. Co do etykiety, dla mnie osobiście mistrzostwo świata w kategorii przyklejane na front. Kolor kremowo-karmelowy, u góry napis białą czcionką "RoseChocolate" pod napisem dodane mniejszą czcionka "snuff". Natomiast lewy dolny róg zajmuje piękna róża oblana czekoladą, tak tak proszę Państwa, ta czekolada aż ścieka stróżkami z płatków róży. Róża jest odrobinie jaśniejszym fragmencie niźli reszta tła, pięknie komponuje się ze sobą. Zachęta dla konsumenta? Nawiązanie do aromatu produktu? Jak najbardziej. Idealna by cieszyć oko zabawa kolorami. Nic nie jest dodane na sile, nic nie zaśmieca widoku, etykieta przyklejona równo i starannie. Z tyłu krótka notka o firmie, adres fizyczny oraz internetowy, ostrzeżenie o szkodliwości w trzech językach, gramatura, oraz kraj produkcji-Indie.
Pozwolą Państwo że wysypię kopczyk na anatomiczną tabakierę przez idealnie oddać fakturę tabaki...
Kolor idealnie brązowy, trochę lekko karmelowy, zmielenie średnie, w tabakierce zbija się w masę poprzecinaną nieregularną siatka spękań, dostrzeżemy również nieco jaśniejsze odosobnione punkciki. Wilgotność ocenie na minimalnie ponad średnia ale tak naprawdę minimalnie, po roztarciu jej w palcach możemy wyczuć poszczególne ziarenka, jednak w strukturze po zanurzeniu opuszka palca w niej imituje pył który częściowo przywiera do dłoni. Trochę w tej sekwencji upodabniając się do Sher Sun Snuff.
Aromat. Pozwolę sobie przejść na "Ty". Moi mili czytelnicy aromat jest obłędny, i tu nawiązuje do tytułu recenzji "Różaniec babci". Kilku z moich znajomych zidentyfikowało ten zapach jako własnie odpowiadający dla tego przedmiotu. Przydzielenie takiej nazwy odbyło się podczas wycieczki nad Mazury, nie bez znaczenia pozostały: aromaty grilla, wilgoci z trzcin i palek wodnych, skromne domki oraz do coś bez czego podobno nie może obejść się obejść żadna impreza młodzieżowa dały o sobie znać, na wyjazd wziąłem również Dry Orange od GH, i co mnie zadziwiło, to właśnie Dholakia byłą rozchwytywana, w towarzystwie jak to się mówi "lepiej smakuje". Poczęstowałem ją również kolegę z Hiszpanii, mojego rówieśnika który razem z nami wybrał się na jeziora, nie ukrywając zachwycał się nią, osobiście nie mogę zrozumieć fenomenu, aż za bardzo dla moich znajomych ona posmakowała i nawet osoby z mojego otoczenia niepodzielające mojej pasji z mniejszą lub większą sprawnością chętnie sypały sobie na dłoń. Wracając jednak do aromatu. Oszałamiający, lekko nachalny orientalny tytoń, i coś trudnego do zdefiniowania. Czekolada różana bo taki aromat Wam przedstawiam wydaję się pozostawać lekko z tyłu, czekolady aromat, jaki znajdziemy w tym produkcie nie upodabnia się do aromatu czekolady jaki znamy z wiodących prym w tej dziedzinie belgijskich czekolad. W RoseChocolate odnajdziemy ową czekoladę (różaną), jednak nie będzie to czekolada do jakiej przyzwyczailiśmy się i jaka spożywaliśmy przez całe swoje życie, w pewnym sensie pozwala otworzyć się na nowe doświadczenie. Doświadczenie obcowania z wyrobem o iście intrygującym przede wszystkim pionierskim aromacie. Nie można wyizolować aromatu róży oraz czekolady tak Jak dla przykładu: Gruszka Mięta od PG, czy Bayern-Prise. Tu wszystko stanowi jedną kompatybilną wraz z nieco orientalnym tytoniem skomponowaną całość. Nie można rozróżnić składowych części aromatu. Voilà.
Aromat po zażyciu jest intensywny, ciągły i niesłabnący przez pierwsze chwile, tabaka lekko ciąży w nosie. Nie ścieka, ani nie spływa, jest tak gdzie być powinna. Zapach lekko słodki, nie przesłodzony absolutnie, delikatnie kojący zmysł węchu, określić można do jako taki "zapach wchodzący w dojrzałość". Warto wspomnieć o alkoholowym aromacie sporadycznie się pojawiającym, ciężkim do zdefiniowania który mnie osobiście nie odpycha, chociaż sam stronię od wyrobów alkoholowych. Tytoń nie jest drażniący, nie gryzie. Aromat stonowanie współgra z tytoniem wzajemnie się przeplatając. Na prowadzeniu jednak różana czekolada i nic nie zmienia się aż do czasu słabnięcia aromatu, co swoją drogą trwa zaskakująco długo i z jednostajnym natężeniem. Tu wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pochwała dla Hindusów. Tabaka ta nie nie ukrywam jestt w moim osobistym Top10 i to w czołówce, żałuje tylko że do pewnego czasu była tak trudno dostępna w Polsce, dziś mimo pojawienia się jej w czymś w rodzaju świątecznego prezentu, zaporowa cena stanowi pewną barierę.
Dlaczego akurat ta tabaka? Te pytanie nasuwa się przy każdej kupowanym produkcie. Warto chociażby dla przeświadczenia że do Różana czekolada. Aromat na tyle intrygujący i tajemniczy że już chociażby dla tego samego faktu można ją mieć. Komu mogę ją polecić? Dla miłośników orientu, dla fanatyków poszerzania horyzontów, dla koneserów dojrzałych aromatów, dla pasjonatów nowych doświadczeń, na imprezy (wiem z własnego doświadczenia :)), dla dziewczyn. I nie tylko. zatem Panie i Panowie. Tabakiery w dłoń.
RoseChocolate bo o nim mowa, do jeden z produktów Dholakii, nie sygnowany żadną seria WOW! Blast czy Templation, nie jest to też produkt z serii regionalnej / rodzimej tj., Manjul czy też Kamal. Produkt orientalny, wyjątkowy przez swoją niedostępność i aromat orientu (swoja drogą możemy się nie martwić się o jakość wyrobów, wszak Dholakia posiada certyfikat jakości ISO jako pierwsza firma z branży tytoniowej w Indiach).
Tabakę tą dostałem wraz z dwoma innymi: She Apricot Menthol oraz Swiss Chocolate European Line,w czymś w rodzaju giftpacku, byłem jubileuszowa osoba która polubiła ich stronę na jednym z portali społecznościowych, z tej okazji postanowili mnie nagrodzić, jednak tabak nie nie mogłem sobie wybrać.
Wracając do recenzji, ah wybaczcie Państwo sporadycznie pojawiające się dygresje, bardzo lubię podczas rozmowy wtrącać odstępstwa od tematu, i tym razem nie będzie wyjątku.
Tabakiera 8-gramowa, idealna jak w przypadku pozostałych dwóch wyrobów jakie dostałem, oraz dla przykładu: Johnny Apricot. Standardowa czarna plastykowa tabakierka z gumową zawleczką, plastyk w niej wydaję się mocniejszy niż w przypadku Grape Concord. Co do etykiety, dla mnie osobiście mistrzostwo świata w kategorii przyklejane na front. Kolor kremowo-karmelowy, u góry napis białą czcionką "RoseChocolate" pod napisem dodane mniejszą czcionka "snuff". Natomiast lewy dolny róg zajmuje piękna róża oblana czekoladą, tak tak proszę Państwa, ta czekolada aż ścieka stróżkami z płatków róży. Róża jest odrobinie jaśniejszym fragmencie niźli reszta tła, pięknie komponuje się ze sobą. Zachęta dla konsumenta? Nawiązanie do aromatu produktu? Jak najbardziej. Idealna by cieszyć oko zabawa kolorami. Nic nie jest dodane na sile, nic nie zaśmieca widoku, etykieta przyklejona równo i starannie. Z tyłu krótka notka o firmie, adres fizyczny oraz internetowy, ostrzeżenie o szkodliwości w trzech językach, gramatura, oraz kraj produkcji-Indie.
Pozwolą Państwo że wysypię kopczyk na anatomiczną tabakierę przez idealnie oddać fakturę tabaki...
Kolor idealnie brązowy, trochę lekko karmelowy, zmielenie średnie, w tabakierce zbija się w masę poprzecinaną nieregularną siatka spękań, dostrzeżemy również nieco jaśniejsze odosobnione punkciki. Wilgotność ocenie na minimalnie ponad średnia ale tak naprawdę minimalnie, po roztarciu jej w palcach możemy wyczuć poszczególne ziarenka, jednak w strukturze po zanurzeniu opuszka palca w niej imituje pył który częściowo przywiera do dłoni. Trochę w tej sekwencji upodabniając się do Sher Sun Snuff.
Aromat. Pozwolę sobie przejść na "Ty". Moi mili czytelnicy aromat jest obłędny, i tu nawiązuje do tytułu recenzji "Różaniec babci". Kilku z moich znajomych zidentyfikowało ten zapach jako własnie odpowiadający dla tego przedmiotu. Przydzielenie takiej nazwy odbyło się podczas wycieczki nad Mazury, nie bez znaczenia pozostały: aromaty grilla, wilgoci z trzcin i palek wodnych, skromne domki oraz do coś bez czego podobno nie może obejść się obejść żadna impreza młodzieżowa dały o sobie znać, na wyjazd wziąłem również Dry Orange od GH, i co mnie zadziwiło, to właśnie Dholakia byłą rozchwytywana, w towarzystwie jak to się mówi "lepiej smakuje". Poczęstowałem ją również kolegę z Hiszpanii, mojego rówieśnika który razem z nami wybrał się na jeziora, nie ukrywając zachwycał się nią, osobiście nie mogę zrozumieć fenomenu, aż za bardzo dla moich znajomych ona posmakowała i nawet osoby z mojego otoczenia niepodzielające mojej pasji z mniejszą lub większą sprawnością chętnie sypały sobie na dłoń. Wracając jednak do aromatu. Oszałamiający, lekko nachalny orientalny tytoń, i coś trudnego do zdefiniowania. Czekolada różana bo taki aromat Wam przedstawiam wydaję się pozostawać lekko z tyłu, czekolady aromat, jaki znajdziemy w tym produkcie nie upodabnia się do aromatu czekolady jaki znamy z wiodących prym w tej dziedzinie belgijskich czekolad. W RoseChocolate odnajdziemy ową czekoladę (różaną), jednak nie będzie to czekolada do jakiej przyzwyczailiśmy się i jaka spożywaliśmy przez całe swoje życie, w pewnym sensie pozwala otworzyć się na nowe doświadczenie. Doświadczenie obcowania z wyrobem o iście intrygującym przede wszystkim pionierskim aromacie. Nie można wyizolować aromatu róży oraz czekolady tak Jak dla przykładu: Gruszka Mięta od PG, czy Bayern-Prise. Tu wszystko stanowi jedną kompatybilną wraz z nieco orientalnym tytoniem skomponowaną całość. Nie można rozróżnić składowych części aromatu. Voilà.
Aromat po zażyciu jest intensywny, ciągły i niesłabnący przez pierwsze chwile, tabaka lekko ciąży w nosie. Nie ścieka, ani nie spływa, jest tak gdzie być powinna. Zapach lekko słodki, nie przesłodzony absolutnie, delikatnie kojący zmysł węchu, określić można do jako taki "zapach wchodzący w dojrzałość". Warto wspomnieć o alkoholowym aromacie sporadycznie się pojawiającym, ciężkim do zdefiniowania który mnie osobiście nie odpycha, chociaż sam stronię od wyrobów alkoholowych. Tytoń nie jest drażniący, nie gryzie. Aromat stonowanie współgra z tytoniem wzajemnie się przeplatając. Na prowadzeniu jednak różana czekolada i nic nie zmienia się aż do czasu słabnięcia aromatu, co swoją drogą trwa zaskakująco długo i z jednostajnym natężeniem. Tu wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pochwała dla Hindusów. Tabaka ta nie nie ukrywam jestt w moim osobistym Top10 i to w czołówce, żałuje tylko że do pewnego czasu była tak trudno dostępna w Polsce, dziś mimo pojawienia się jej w czymś w rodzaju świątecznego prezentu, zaporowa cena stanowi pewną barierę.
Dlaczego akurat ta tabaka? Te pytanie nasuwa się przy każdej kupowanym produkcie. Warto chociażby dla przeświadczenia że do Różana czekolada. Aromat na tyle intrygujący i tajemniczy że już chociażby dla tego samego faktu można ją mieć. Komu mogę ją polecić? Dla miłośników orientu, dla fanatyków poszerzania horyzontów, dla koneserów dojrzałych aromatów, dla pasjonatów nowych doświadczeń, na imprezy (wiem z własnego doświadczenia :)), dla dziewczyn. I nie tylko. zatem Panie i Panowie. Tabakiery w dłoń.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
pionierski pomysł
długotrwały i intensywny aromat
tabakiera a szczególnie etykieta
konsystencja i zmielenie idealne dla przeciętnego tabacznika, trafiająca w gusta najszerszej spośród i tak wąskiego grona ludzi
słodki zapaszek spod nosa (nie wiem czy można to zaliczyć do zalet ;))
każdy po spróbowaniu doda coś od siebie ;)
długotrwały i intensywny aromat
tabakiera a szczególnie etykieta
konsystencja i zmielenie idealne dla przeciętnego tabacznika, trafiająca w gusta najszerszej spośród i tak wąskiego grona ludzi
słodki zapaszek spod nosa (nie wiem czy można to zaliczyć do zalet ;))
każdy po spróbowaniu doda coś od siebie ;)
Minusy Tabaki
orientalny tytoń oraz alkoholowy aromacik po powąchaniu tabakierki nie każdemu mogą się spodobać
możliwość zakupu wyłącznie wraz z dwoma innymi tabakami
każdy po spróbowaniu doda coś od siebie ;)
możliwość zakupu wyłącznie wraz z dwoma innymi tabakami
każdy po spróbowaniu doda coś od siebie ;)
Z
RoseChocolate
(Updated: Październik 24, 2013)
Ocena ogólna
5.0
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
5.0
Mocne marketingowe wejście kuszące klienta ładnymi nazwami i kolorowymi etykietami czy może rzeczywisty fakt stworzenia aromatów błyszczących na rynku tabacznym? Pytanie, które niejeden tabaczarz zadawał sobie patrząc na tzw. "Christmas Combo" - paczkę zawierającą trzy produkty Dholakia Tobacco: RoseChocolate, Plum Cake oraz Blueberry Mint.
Po miszmaszu, który zaserwowała Dholakia w seriach Wow!, Temptation oraz Blast, w której rzeczywiście do jakiegokolwiek zabójczo dobrego smaku trzeba było się dokopać wykorzystując taktykę prób i błędnych decyzji, tym razem na serię świąteczną spojrzymy szybciej - bo i mniej do przeglądania.
Oczekiwania po tych produktach zdecydowanie miałem spore, na szczęście na oczekiwaniach się nie skończyło. Jednak, że jedną na raz można zrecenzować, postanowiłem zabrać się najpierw za RoseChocolate.
Nie ma co siebie oszukiwać. Kiedy myślimy o tabace czekoladowej, pierwsze co przychodzi nam na myśl to Swiss Chocolate, będąca już tabaką legendarną w świecie tabaki. Dholakia Tobacco iście dopieściło ten wyrób do tego stopnia, że ciężko wyciągnąć nos z opakowania! Nie gorzej poszło też ze stworzeniem Temptation Orange Chocolate, choć tutaj... cóż, ciężko było doszukiwać się czekolady.
Dlatego największe oczekiwania miałem wobec RoseChocolate. Liczyłem na błogą szwajcarską czekoladę mleczną z pięknym attar of roses. Nie zastałem żadnej z wymarzonych kompozycji, ale nie powinienem narzekać, bo tabaka jest cudownie skomponowana.
Co mnie najbardziej urzeka w tej tabace, to ten piękny kamuflaż, w którym Dholakia schowała tabakę. Apetyczna grafika róży stworzonej w magiczny sposób przez czekoladę. Coś iście pięknego i zachęcającego do konsumpcji.
Jednak myśląc o kamuflażu mam na myśli, coś co zapewne wiele osób niestety nie zauważy. Niestety, bo niestety mało osób miało okazję kosztować tradycyjnych, perfumowanych wyrobów z Indii z regionu, w którym funkcjonuje Dholakia. Już kiedy powąchałem zawartość opakowania coś zaczęło mi świtać w głowie, ale dopiero gdy na rękę swą proszek sypnąłem, wydobyła się rzecz dobrze mi znana.
Kupując ten produkt nie zapomnijcie potrzeć sobie ten wyrób o palce i zobaczyć jak wygląda tradycyjna różna tabaka z Indii. Lekka oleistość wyrobu i znajomy zapach powiedziały mi jedno - typowy olejek różany używany do tamtejszych tabak.
Czy to dobrze? Zważywszy, że lubię tabaki o zapachu różanym - wręcz genialnie. Mało, że genialnie, bo olejek ten w RoseChocolate może okazać się początkiem odkrywania tabak z Indii - a jest dla mnie świetnym przypomnieniem tamtejszych wyrobów. Na domiar złego pachnie fenomenalnie i intensywnie (chyba tylko przy tabakach różanych mogę się cieszyć, że jest intensywnie - gorzej już np. z fiołkowymi).
Zdając sobie jednak sprawę, że nie róży ludzie będą szukać w tej tabace, a czekolady - ze smutkiem na twarzy mogę powiedzieć, że jej nie znajdziecie. Przynajmniej nie w takim natężeniu jaki wszyscy chcielibyśmy ją tam mieć. Czai się w ukryciu jakaś tajemnicza słodkość w aromacie. Niestety samą czekoladę (mleczną do tego) czuję tylko na ułamki sekund przy końcówce wdechu i wydechu - i przy większej kontemplacji na ten temat.
Niemniej jednak "Christmas Combo" zaliczyło pierwszy test na 5+. RoseChocolate zachwyca, intryguje i podejrzewam, że mi się szybko skończy. A że ludzie lubią porównania, to całość pachnie jak marmolada różana. Czy to nie dobry powód, żeby jej posmakować?
Jedyny mankament jaki mam - tak dobry aromat, że głodny się robię.
Po miszmaszu, który zaserwowała Dholakia w seriach Wow!, Temptation oraz Blast, w której rzeczywiście do jakiegokolwiek zabójczo dobrego smaku trzeba było się dokopać wykorzystując taktykę prób i błędnych decyzji, tym razem na serię świąteczną spojrzymy szybciej - bo i mniej do przeglądania.
Oczekiwania po tych produktach zdecydowanie miałem spore, na szczęście na oczekiwaniach się nie skończyło. Jednak, że jedną na raz można zrecenzować, postanowiłem zabrać się najpierw za RoseChocolate.
Nie ma co siebie oszukiwać. Kiedy myślimy o tabace czekoladowej, pierwsze co przychodzi nam na myśl to Swiss Chocolate, będąca już tabaką legendarną w świecie tabaki. Dholakia Tobacco iście dopieściło ten wyrób do tego stopnia, że ciężko wyciągnąć nos z opakowania! Nie gorzej poszło też ze stworzeniem Temptation Orange Chocolate, choć tutaj... cóż, ciężko było doszukiwać się czekolady.
Dlatego największe oczekiwania miałem wobec RoseChocolate. Liczyłem na błogą szwajcarską czekoladę mleczną z pięknym attar of roses. Nie zastałem żadnej z wymarzonych kompozycji, ale nie powinienem narzekać, bo tabaka jest cudownie skomponowana.
Co mnie najbardziej urzeka w tej tabace, to ten piękny kamuflaż, w którym Dholakia schowała tabakę. Apetyczna grafika róży stworzonej w magiczny sposób przez czekoladę. Coś iście pięknego i zachęcającego do konsumpcji.
Jednak myśląc o kamuflażu mam na myśli, coś co zapewne wiele osób niestety nie zauważy. Niestety, bo niestety mało osób miało okazję kosztować tradycyjnych, perfumowanych wyrobów z Indii z regionu, w którym funkcjonuje Dholakia. Już kiedy powąchałem zawartość opakowania coś zaczęło mi świtać w głowie, ale dopiero gdy na rękę swą proszek sypnąłem, wydobyła się rzecz dobrze mi znana.
Kupując ten produkt nie zapomnijcie potrzeć sobie ten wyrób o palce i zobaczyć jak wygląda tradycyjna różna tabaka z Indii. Lekka oleistość wyrobu i znajomy zapach powiedziały mi jedno - typowy olejek różany używany do tamtejszych tabak.
Czy to dobrze? Zważywszy, że lubię tabaki o zapachu różanym - wręcz genialnie. Mało, że genialnie, bo olejek ten w RoseChocolate może okazać się początkiem odkrywania tabak z Indii - a jest dla mnie świetnym przypomnieniem tamtejszych wyrobów. Na domiar złego pachnie fenomenalnie i intensywnie (chyba tylko przy tabakach różanych mogę się cieszyć, że jest intensywnie - gorzej już np. z fiołkowymi).
Zdając sobie jednak sprawę, że nie róży ludzie będą szukać w tej tabace, a czekolady - ze smutkiem na twarzy mogę powiedzieć, że jej nie znajdziecie. Przynajmniej nie w takim natężeniu jaki wszyscy chcielibyśmy ją tam mieć. Czai się w ukryciu jakaś tajemnicza słodkość w aromacie. Niestety samą czekoladę (mleczną do tego) czuję tylko na ułamki sekund przy końcówce wdechu i wydechu - i przy większej kontemplacji na ten temat.
Niemniej jednak "Christmas Combo" zaliczyło pierwszy test na 5+. RoseChocolate zachwyca, intryguje i podejrzewam, że mi się szybko skończy. A że ludzie lubią porównania, to całość pachnie jak marmolada różana. Czy to nie dobry powód, żeby jej posmakować?
Jedyny mankament jaki mam - tak dobry aromat, że głodny się robię.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- tradycyjny olejek różany
- etykieta
- etykieta
Minusy Tabaki
- za mało czekolady
F