Szczegóły recenzji

5.0 8 0.5
Tabaka
(Updated: Marzec 12, 2012)
Ocena ogólna
 
5.0
Ocena smaku
 
5.0
Ocena opakowania
 
5.0
Nie ma przypadków, są tylko znaki - to słowa x. Bronisława Bozowskiego. Zostawmy kwestię czy jest to prawdą czy nie. Najważniejsze - w tym przypadku - jest to, że te słowa pasują jak ulał do omawianej tabaki. Żółty i czarny kolor tego tekturowego pudełka kojarzą się z Austro - Węgrami (flaga Habsburgów), z tymi c.i.k. urzędnikami, których Szwejk całował po rękach. Ta kropla starych, konserwatywnych dziejów to nie wszystko. Żółć i czerń łączą - i tutaj proszę o uwagę - z...Kaszubami. Jakby to powiedział Lech Wałęsa: "No, myly państwo!". Jak tu nie przyznać racji x. Bozowskiemu? Forma Tak jak szklana butelka Coca-Coli o pojemności 0m33 (stylizowana na Mae West) jest ideałem kobiecych kształtów, tak i "G" jest wzorem tabaki biorąc pod uwagę jej "warunki zewnętrzne". A jako że mężczyźni - podobno - zwracają uwagę tylko na wygląd, nie sposób pominąć tutaj tej kwestii. Bardzo ciemny brąz - jak dobra czekolada i sumienie porządnego oprycha. Choć z "obcymi rasowo elementami" czyli jaśniejszymi drobinami zmielonego tytoniu. Przy tym grubo zmielona i z cudnym tłuszczykiem. Pływam w niej. Ach, gdyby dało się się wskoczyć do tego malutkiego pudełeczka! Zazdroszczę Liliputom z "Przygód Guliwera"! Niech ABW i CBŚ zajmą się wszystkimi tabakami a'la Twiggy. Ta tabaka ma na czym usiaść i czym oddychać. Tak, teraz mam ją przed oczyma w kobiecej postaci - Józefina Baker w spódniczce z bananów. Muszę jednak oddać sprawiedliwość innej kobiecie: Marlenie Dietrich czyli "Doppelaromie". Jedyna tabace, która jak na razie równie mocno zauroczyła mnie swoim wyglądem. Idzie łeb w łeb z "G", jednak ta ostatnia wyprzedza ją w ostatnim okrążeniu... Treść Zażyć "G" i umrzeć - parafrazując słynne powiedzenie o Neapolu. Na moje usta ciśnie się stwierdzenie - na razie wypowiadam je półgębkiem - że to kres moich poszukiwań. Zakładam obrączkę - nie ratujcie mnie!. Tytoń i nic innego, dzięki Bogu, tu nie ma. Mocny niczym pięść niszcząca laptopy pana Ziobry. Męska jak Andrzej z "Noża w wodzie", oraz ciut dzika, a więc mająca coś w sobie z posła Łyżwińskiego. Lecz przede wszystkim stanowcza jak Jarosław Kaczyński. Aromat nie jest jednak ostry czy piekący, jak to jest w przypadku niektórych tabak niearomatyzowanych. Niezwykle pyszne fermentowane, podwędzane wątki rozpływają i rozlewają się jak dobry porter w gardle- niech będzie, że jestem synestetykiem. Gdy tylko przypomnę sobie aromat "G" ilość endorfiny w moim mózgu zwiększa się trzykrotnie. Jestem łasy na prawdę, mam wręcz obsesję na jej punkcie, a więc "G" mnie podnieca... Pokuszę się o lekkie nadużycie i napiszę, że ksiądz Benedykt Chmielowski (ten od konia, który jaki jest każdy widzi) powinien był napisać w swojej encyklopedii - gdyby miał ku temu odpowiednią sposobność - że tabaka to "Gekachelter Virginie dunkel". Bracia Bernard po kolejny mnie nie zawodzą. W świecie tabak, które mogłyby być dodawane do "Tele Tygodnia", ciągle produkują takie cudeńka jak "G". Nadużyciem już nie będzie gdy powiem, że po "G" powinien sięgnąć każdy szanujący się amator tabaki.

"Kto mi powie: Gekachelter
marny jest, bo nie czuć malin.
W łeb mu strzelę z broni "Walther"
w mieście, w którym umarł Stalin."

Podsumowanie o tabace

Zalety tabaki
- To jest tabaka.
Minusy Tabaki
- Brak.
K
Zgłoś tę recenzję Czy ta recenzja była dla Ciebie pomocna? 18 0

Komentarze

Already have an account? or Create an account

Dodaj komentarz