Aktywność w serwisie Top25snuff.com › Forums › Ogólnie o wyrobach › Dholakia Tobacco pvt Ltd – ogólna opinia o firmie
Dholakia Tobacco pvt Ltd – ogólna opinia o firmie
15 years, 11 months ago | 26 Replies
Sexy_schab napisał: Każda seria jest niepowtarzalna, saszetkowy pył, mocny niczym kurdyjska katana blast Tak, z tym się zgodzę – tabaki Dholakii są bardzo drobno zmielone, dosłownie na pył, który swoją mocą daje znać od pierwszego zażycia… Co sądzicie o tej firmie, i jakie wyroby możecie polecić? Obecnie posiadam Blast Natural, jestem nawet zadowolony. Co sądzicie o tej firmie, i jakie wyroby możecie polecić? Obecnie posiadam Blast Natural, jestem nawet zadowolony. Uważam, że Dholakia to bardzo ciekawa firma. Produkują spory asortyment. Znajdziemy tutaj masówki z Wowa czy Blastów, ale i mega ciekawe jak najbardziej indyjskie smaczki pokroju n. Manjula, czy Gangi. Osoboście bardzo lubię tą firmę. Ich wyroby są naprawde solidne. Widać, że mają łeb do tego wszystkiego. Fakt, że firma pochodzi z Indii, dodaje pewnej nuty orientalności do każdej tabaki. Ich wyrobów nie pomylisz z niczym innym. Na pierwszy „rzut nosa” widać, że to Dholakia. Polecam wszystkim oraz dodam, że wielce ubolewam, że jest u nas tak mało popularna. Uważam, że Dholakia to bardzo ciekawa firma. Produkują spory asortyment. Znajdziemy tutaj masówki z Wowa czy Blastów, ale i mega ciekawe jak najbardziej indyjskie smaczki pokroju n. Manjula, czy Gangi. Osoboście bardzo lubię tą firmę. Ich wyroby są naprawde solidne. Widać, że mają łeb do tego wszystkiego. Fakt, że firma pochodzi z Indii, dodaje pewnej nuty orientalności do każdej tabaki. Ich wyrobów nie pomylisz z niczym innym. Na pierwszy „rzut nosa” widać, że to Dholakia. Polecam wszystkim oraz dodam, że wielce ubolewam, że jest u nas tak mało popularna. Mam pytanie dotyczące Dholakii Medicated. Opakowanie to bullet, z dopiskiem „English Line Snuff”. Czytałem recenzje tej tabaki, ale nie wyjaśniły one moich wątpliwości. Otóż tabaka ta pachnie podobnie do normalnego medyka, ale po wciągnięciu dominuje zupełnie inny zapach – coś pomiędzy zgliwiałym serem a zjełczałym masłem… – z przewagą chyba tego drugiego. Mam zatem wątpliwość, czy tak Hindusi interpretują angielskiego Medyka, czy też tabaka zdążyła już zwietrzeć, czy ulec zepsuciu? Podkreślam, przy wąchaniu tabaki ten zjełczały „aromat” nie jest mocno wyczuwalny, ale po wciągnięciu do nosa staje się on wyraźny. Mam pytanie dotyczące Dholakii Medicated. Opakowanie to bullet, z dopiskiem „English Line Snuff”. Czytałem recenzje tej tabaki, ale nie wyjaśniły one moich wątpliwości. Otóż tabaka ta pachnie podobnie do normalnego medyka, ale po wciągnięciu dominuje zupełnie inny zapach – coś pomiędzy zgliwiałym serem a zjełczałym masłem… – z przewagą chyba tego drugiego. Mam zatem wątpliwość, czy tak Hindusi interpretują angielskiego Medyka, czy też tabaka zdążyła już zwietrzeć, czy ulec zepsuciu? Podkreślam, przy wąchaniu tabaki ten zjełczały „aromat” nie jest mocno wyczuwalny, ale po wciągnięciu do nosa staje się on wyraźny. Mam pytanie dotyczące Dholakii Medicated. Opakowanie to bullet, z dopiskiem „English Line Snuff”. Czytałem recenzje tej tabaki, ale nie wyjaśniły one moich wątpliwości. Otóż tabaka ta pachnie podobnie do normalnego medyka, ale po wciągnięciu dominuje zupełnie inny zapach – coś pomiędzy zgliwiałym serem a zjełczałym masłem… – z przewagą chyba tego drugiego. Mam zatem wątpliwość, czy tak Hindusi interpretują angielskiego Medyka, czy też tabaka zdążyła już zwietrzeć, czy ulec zepsuciu? Podkreślam, przy wąchaniu tabaki ten zjełczały „aromat” nie jest mocno wyczuwalny, ale po wciągnięciu do nosa staje się on wyraźny. Nie próbowałem tej tabaki, ale chyba wiem co masz na myśli. Taki aromat jak opisujesz jest obecny też w Dholakii Mentholyptus czy PG Iceberg. Podejrzewam więc, że ten Medicated ma taki aromat poprostu. Nie próbowałem tej tabaki, ale chyba wiem co masz na myśli. Taki aromat jak opisujesz jest obecny też w Dholakii Mentholyptus czy PG Iceberg. Podejrzewam więc, że ten Medicated ma taki aromat poprostu. Nie próbowałem tej tabaki, ale chyba wiem co masz na myśli. Taki aromat jak opisujesz jest obecny też w Dholakii Mentholyptus czy PG Iceberg. Podejrzewam więc, że ten Medicated ma taki aromat poprostu. Dzięki. Spodziewałem się tego – skoro sery mogą tak pachnieć, to czemu nie tabaka? 🙂 W każdym razie dziwny ten Medyk angielskiej linii… Dzięki. Spodziewałem się tego – skoro sery mogą tak pachnieć, to czemu nie tabaka? 🙂 W każdym razie dziwny ten Medyk angielskiej linii… Dzięki. Spodziewałem się tego – skoro sery mogą tak pachnieć, to czemu nie tabaka? 🙂 W każdym razie dziwny ten Medyk angielskiej linii… Chyba chodzi bardziej „konstrukcję” tabaki, niż o specyfikę smakową tytoniu. 🙂 Chyba chodzi bardziej „konstrukcję” tabaki, niż o specyfikę smakową tytoniu. 🙂 Chyba chodzi bardziej „konstrukcję” tabaki, niż o specyfikę smakową tytoniu. 🙂 Hindusi mają lekki odchył w kierunku takich śmierdzących klimatów… Hindusi mają lekki odchył w kierunku takich śmierdzących klimatów… Hindusi mają lekki odchył w kierunku takich śmierdzących klimatów… Bardziej podejrzewałbym o takie zboczenie Francuzów 🙂 W gruncie rzeczy ten „smrodek” nie jest zły i można go nawet polubić, ale nie na co dzień. Bardziej podejrzewałbym o takie zboczenie Francuzów 🙂 W gruncie rzeczy ten „smrodek” nie jest zły i można go nawet polubić, ale nie na co dzień. Bardziej podejrzewałbym o takie zboczenie Francuzów 🙂 W gruncie rzeczy ten „smrodek” nie jest zły i można go nawet polubić, ale nie na co dzień. Tak rzadko używany poddział, a warto trochę poznęcać się lub pobłogosławić te firmy, które mamy w nosie [no proszę można jeszcze wymyślić coś ciekawego z tym nosem – pamiętam jak ktoś komuś żył „tabaki aż po dziurki w nosie”, co można zamienić na „mam tabaki po dziurki w nosie – taka mała dygresja :)]. Dholakia, bo w tym temacie o niej mowa, od lat kojarzy mi się z kilkoma rzeczami, m.in jakość wyrobów, czy dbałość o klienta. Przy tej firmie, nie mam akurat zbyt wiele do narzekania. Od lat jest to jeden z moich ulubionych producentów, a przy okazji miałem też okazję poznać w 2009 roku właścicieli tegoż przedsiębiorstwa – co dodatkowo sprzyja temu uwielbieniu. Jak dobrze zostało zauważone wcześniej, Dholakia robi tabaki dla wszystkich. Można by powiedzieć, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. W tym wypadku jest zupełnie inaczej. Nie dość, że jest pierwszą firmą ze swojego kraju, która wyszła do szerokiej międzynarodowej publiczności, to na dodatek robi to w wielkim (albo przynajmniej w większości jej się udaje) stylu. Ze spróbowanych przeze mnie wyrobów tej firmy, jestem bardzo zadowolony. Nie potrafię narzekać na ich tradycyjne induskie tabaki, bo są rewelacyjne [nie mówię tutaj o Black, White czy Taj (niestety ostatniego nie próbowałem)]. Jakością wybiegają ponad wszystkie inne tabaki z Indii. Nie znajdziemy chyba też narzekających na ich wyroby z serii „European”, „American” czy „English” Line, bo czyż Swiss Chocolate albo Sandalwood odstraszały? Bynajmniej, zachęcają jak diabli. A co z „She”? Dla mnie coś pięknego. Jedyny mankament tej firmy, to seria „Wow!”, „Blast” i „Temptation”. Niestety, żeby trafić na coś interesującego trzeba się trochę namęczyć. Myślę jednak, że warto przejść tę próbę i znaleźć swój ulubiony smak z tych serii i być tak jak ja, zadowolonym z „Wow! Roasted Nuts”. Niestety nie miałem okazji próbować nowszych wyrobów Dholakii, które m.in. trafią do mrsnuffa, ale jestem na dobrej drodze ich pozyskania. Zatem trzymajmy kciuki i liczymy, że są będą równie dobre dla polskich nosów, jak większość tabak tej firmy. Przy okazji zachęcam, do innych spostrzeżeń na temat wyrobów Dholakii. A w kontekście tego poddziału, do wymiany swoich spostrzeżeń na temat innych firm. Kto by pomyślał, że temat Dholakii zostawiłem aż na trzy lata. A przecież w moje łapska wpadło kilka innych, świeższych produktów tejże firmy. Postanawiam, więc pociągnąć dalej wątek jednego z moich ulubieńszych producentów i dokończyć wcześniej zaczętą myśl na temat serii tabak, które w Indiach są produkowane. Ostatnio, gdy dywagowałem nad tabakami Dholakii, wspomniałem, że nie miałem okazji zażywać tabaki „Taj”. Ten błąd już dawno udało mi się naprawić i dzięki temu swoją opinię o tabakach z serii tradycyjnych indyjskich mogę śmiało podtrzymać. Jest to niewątpliwie jeden z lepszych naswarów jaki do tej pory zażywałem, a mówię to stanowczo za rzadko. Zdaje się, że zdarzyło mi się powiedzieć to tylko dwa razy. Pierwszy raz przy okazji nieprodukowanego już Mayalanil autorstwa M/S. Ranchhoddas Zinabhai Dholakia oraz drugi odnosząc się do 6 Photo Motia. Dholakia Tobacco świetnie weszło w lukę, która powstała przy rezygnacji konkurencyjnej firmy z produkcji wspomnianej wcześniej tabaki Mayalanil. Okazuję się bowiem, że jest to prawie idealna kopia tego bardzo rzadkiego naswaru. Miałem okazję już wiele ich spróbować i możecie mi wierzyć, że jest to bardzo wyjątkowy rodzaj, z którym trudno się spotkać. Poza Mayalanilem i Tajem nie miałem przyjemności obcować z czymś podobnym. Myślę, że dla miłośników próbowania różnych gatunków będzie to ciekawa lekcja o naswarach. W międzyczasie, czyli w przeciągu tych trzech lat, miałem okazję również skosztować tabak z serii toast oraz dołączonej do niej tabaki „African”. Nie sądzę, żebym chciał się zatrzymywać dłużej przy tych kreacjach. Jednak skoro już zacząłem to nie mam większego wyjścia. Właściwie mógłbym od razu powiedzieć, że według mnie to straszny niewypał. Toasty nie mają zbyt wiele wspólnego z toastami, a „African” jest bardziej afrykański niż wszystkie afrykańce razem wzięte. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, żeby koncepcja tostowania tytoniu była mieszkańcom Indii jakoś szczególnie znana albo przynajmniej nie w taki sposób w jaki Irlandczycy sobie wymyślili. Od Dholakii dostajemy zestaw kilku różnych toastów, które tak właściwie pachną identycznie. Dokładniej mówiąc jak lekko przypiekany Sparrow. Tylko tyle. Co zaś się tyczy Africana… po kilku latach jest tak samo wilgotny jak na początku. Tym sposobem mogę już śmiało wejść w zeszłoroczne kreacje, którymi są namiastki tabak o różnych aromatach. Jeśli dobrze pamiętam jest ich łącznie dziewięć. Pomijam oczywiście pierwszy twór tej serii, który wyszedł dużo wcześniej, czyli Herbal Non Tobacco Snuff. W pewnym sensie przez niego miałem spore obawy do kolejnych ziołowych tworów Dholakii. Mówią w największym skrócie, nie przypadła mi w żaden sposób do gustu. Jednak zaoferowano mi skosztowanie wszystkich nowości z serii Herbal, więc ciężko było odmówić i muszę przyznać, że Dholakia ponownie bardzo zyskała sobie w moich oczach. Moje lęki co do tych namiastek były zupełnie bezpodstawne. Powiem to bardzo szczerze (jak na osobę, która specjalnie nie przepada za tymi ustrojstwami), że gama smaków, które zaoferowała Dholakia oraz przyjemna dla nosa konsystencja, jest doskonale przygotowana. Nie jest to tym razem loteria jak przy znanych nam Wowach itd. Przy tak dobrze przygotowanych namiastkach tylko liczyć, że przybędą nowe ciekawe smaki nowych tabak. Chociaż tutaj moje obawy po sławetnym Christmas Combo można zamknąć do szuflady. Kto by pomyślał, że temat Dholakii zostawiłem aż na trzy lata. A przecież w moje łapska wpadło kilka innych, świeższych produktów tejże firmy. Postanawiam, więc pociągnąć dalej wątek jednego z moich ulubieńszych producentów i dokończyć wcześniej zaczętą myśl na temat serii tabak, które w Indiach są produkowane. Ostatnio, gdy dywagowałem nad tabakami Dholakii, wspomniałem, że nie miałem okazji zażywać tabaki „Taj”. Ten błąd już dawno udało mi się naprawić i dzięki temu swoją opinię o tabakach z serii tradycyjnych indyjskich mogę śmiało podtrzymać. Jest to niewątpliwie jeden z lepszych naswarów jaki do tej pory zażywałem, a mówię to stanowczo za rzadko. Zdaje się, że zdarzyło mi się powiedzieć to tylko dwa razy. Pierwszy raz przy okazji nieprodukowanego już Mayalanil autorstwa M/S. Ranchhoddas Zinabhai Dholakia oraz drugi odnosząc się do 6 Photo Motia. Dholakia Tobacco świetnie weszło w lukę, która powstała przy rezygnacji konkurencyjnej firmy z produkcji wspomnianej wcześniej tabaki Mayalanil. Okazuję się bowiem, że jest to prawie idealna kopia tego bardzo rzadkiego naswaru. Miałem okazję już wiele ich spróbować i możecie mi wierzyć, że jest to bardzo wyjątkowy rodzaj, z którym trudno się spotkać. Poza Mayalanilem i Tajem nie miałem przyjemności obcować z czymś podobnym. Myślę, że dla miłośników próbowania różnych gatunków będzie to ciekawa lekcja o naswarach. W międzyczasie, czyli w przeciągu tych trzech lat, miałem okazję również skosztować tabak z serii toast oraz dołączonej do niej tabaki „African”. Nie sądzę, żebym chciał się zatrzymywać dłużej przy tych kreacjach. Jednak skoro już zacząłem to nie mam większego wyjścia. Właściwie mógłbym od razu powiedzieć, że według mnie to straszny niewypał. Toasty nie mają zbyt wiele wspólnego z toastami, a „African” jest bardziej afrykański niż wszystkie afrykańce razem wzięte. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, żeby koncepcja tostowania tytoniu była mieszkańcom Indii jakoś szczególnie znana albo przynajmniej nie w taki sposób w jaki Irlandczycy sobie wymyślili. Od Dholakii dostajemy zestaw kilku różnych toastów, które tak właściwie pachną identycznie. Dokładniej mówiąc jak lekko przypiekany Sparrow. Tylko tyle. Co zaś się tyczy Africana… po kilku latach jest tak samo wilgotny jak na początku. Tym sposobem mogę już śmiało wejść w zeszłoroczne kreacje, którymi są namiastki tabak o różnych aromatach. Jeśli dobrze pamiętam jest ich łącznie dziewięć. Pomijam oczywiście pierwszy twór tej serii, który wyszedł dużo wcześniej, czyli Herbal Non Tobacco Snuff. W pewnym sensie przez niego miałem spore obawy do kolejnych ziołowych tworów Dholakii. Mówią w największym skrócie, nie przypadła mi w żaden sposób do gustu. Jednak zaoferowano mi skosztowanie wszystkich nowości z serii Herbal, więc ciężko było odmówić i muszę przyznać, że Dholakia ponownie bardzo zyskała sobie w moich oczach. Moje lęki co do tych namiastek były zupełnie bezpodstawne. Powiem to bardzo szczerze (jak na osobę, która specjalnie nie przepada za tymi ustrojstwami), że gama smaków, które zaoferowała Dholakia oraz przyjemna dla nosa konsystencja, jest doskonale przygotowana. Nie jest to tym razem loteria jak przy znanych nam Wowach itd. Przy tak dobrze przygotowanych namiastkach tylko liczyć, że przybędą nowe ciekawe smaki nowych tabak. Chociaż tutaj moje obawy po sławetnym Christmas Combo można zamknąć do szuflady.