Thyme & Lemon

Co tu dużo mówić- Thyme & Lemon należy do wyrobów mocno specyficznych i nie wydaje mi się, że by była w stanie spodobać się każdemu. Zdaje się jednak, że zupełnie nie to jest jej 'celem'... Jeżeli już upoluje sobie amatora, to raczej zechce go jak najdłużej kusić: nostalgicznie mruczeć mu do ucha i zachować przy sobie już na wieczność.
Jeśli dać mu szansę, ten aromat naprawdę uwodzi. Potrzebna mu jednak dłuższa chwila na leżakowanie, bo mimo że sam bardzo lubię zapach tymianku, to tuż po otwarciu puszki na kilometr odrzucił mnie intensywny, słony i (niestety) nieco syntetyczny aromat proszku.
Na szczęście tydzień samotnego odpoczynku wystarczył:)
Thyme & Lemon zmielony jest solidnie, co może budzić początkową niechęć, jednak jego zapach rekompensuje wszelkie niedogodności. Ten ciepły, apetyczny i tajemniczy aromat, pomimo swojej mało klasycznej kompozycji, ma w sobie coś z zapomnianego 'historycznego czaru'. Przywodzi mi na myśl jakiś nieistniejący, albo trudno już uchwytny świat wystawnych uczt i nieco zapuszczonych ogrodów pełnych dzikich ziół i kwiatów. Z drugiej strony, może się kojarzyć z zapachem starych, nadgryzionych zębem czasu ksiąg. -Kto miał przyjemność niuchnąć, nie mógłby się nie zgodzić, że niektóre przedwojenne książki pachną bardzo podobnie, co czyni z tej tabaki wprost idealnego towarzysza wieczornej lektury i miękkich marzeń o 'Dawnych-Pięknych-Czasach' (szczególnie w mixie z delikatnie ziemistym i efemerycznym Camphor & Mild) :)

Podsumowując, aromat tymianku jest silnie wyczuwalny, ale po 'przewietrzeniu' ani tak nachalny, ani tak jednoznaczny, jak przyprawa z domowej szuflady. Tytułowej cytryny nie wyczuwam za to w ogóle, ale pomimo swojej intensywności, zapach dominujący wydaje się z każdym kolejnym zażyciem coraz bardziej atrakcyjny.
Ostatecznie, koniecznie polecam ją wszystkim eksperymentatorom i zwolennikom dobrej kuchni, ale w szczególności miłośnikom letnich łąk i leniwych wieczorów w towarzystwie intrygujących, sfatygowanych książek :))

*EDIT:
I znów czas działa na korzyść Sharrow Mills! z upływem kolejnego tygodnia coś cytrusowego (i nie jest to bergamota) daje się w tle wyczuć. Jest to jednak aromat baaardzo delikatny; odczuwalny raczej jako przyjemna kwaskowość głównej nuty niż cytryna jako taka. I całe szczęście- nachalny cytrus mógłby temu rewelacyjnemu produktowi tylko zaszkodzić :)

Mój pierwszy kontakt z WoS a i z tabaka zdecydowanie mniej wilgotna i mocniej zmielona niż "polszowki", z którymi wcześniej miałem styczność. Na początku drobne problemy - zażywanie ze szczypty nie jest tak proste jak wygląda, tabaka rozsypywała się. A i pierwsze wrażenie zrobiła na mnie średnie. Ale coś czułem, ze się polubimy i faktycznie. Choć z ręka na sercu przyznaje się, ze za diabla nie czuje tu limonki, to jednak owa tymiankowa nietypowa nuta, być może podszyta cytryną/limonką [której nie czuje] COŚ w sobie ma. Nie wiem konkretnie co, ale codziennie jedna szczypta na wieczór musi być.

Tymianek i cytryna, postanowiłem spróbować tego specyficznego połączenia jakoś około miesiąca do dwóch temu. Początkowo zażyłem parę razy i porzuciłem. Doszedłem do wniosku, ze to nic ciekawego. Lekko się myliłem.
Tabakę mamy zamkniętą w standardowej puszeczce, oczywiście po otwarciu tabaki było jak zawsze bardzo obficie. Oczywiście stało się to co zawsze, czyli troszkę się usypało.
Zmielenie tym razem mi nie odpowiada. Pomimo, że mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wiem jak zażywać anglików, to ta tabaka sprawia mi kłopoty. Próbuje różnymi sposobami, jak najdelikatniej i za każdym razem coś trafia lekko za daleko. Może to lekko mnie odrzuca od tej tabaki. Nie wiem w sumie. Mam nadzieje, że w końcu znajdę metodę i na ten wyrób. Konsystencją przypomina tabaki typu SP, jasnobrązowa, pylista.
Co do aromatu to mam zupełnie inne odczucia niż wszyscy wcześniejsi. Ja tymianek czuje bardzo słabo. Tuż po otwarciu puszki i zaraz po wciągnięciu. Szybko się ulatnia i wchodzi na pierwszy plan cytryna. Potem po paru chwilach, jakby ten leciutki tymianek usiłował się przebić, lecz cytryna nie daje mu żadnych szans. Aromat dość szybko ulatnia się z nosa. Tabaka ta niby przyjemna, ale czegoś brakuje w tym aromacie. Może zapach tymianku powinien być ostrzejszy, a może cytrus lżejszy ?
Podsumowując nie wiem co mogę powiedzieć o tej tabace w kilku słowach. Może tylko, że polecam ją wielbicielom angielskich tabak. Reszcie raczej nie przypadnie do gustu.

Hmmm... Macierzanka (i tak według mnie należy tłumaczyć angielskie słowo 'thyme'; 'tymianek' za bardzo kojarzy się z kuchnią i przyprawami) i limonka, czyli brawurowe przełamanie tradycyjnego smaku SP, domieszką kwiatowego aromatu. Odważnie i awangardowo! Konserwatyści cisną puszką o ścianę, awangardowi wichrzyciele pokochają ten smak. Jedna uwaga - tabaka potwornie mocna, czuć Va najwyższej jakości, w większej dawce miażdży i rzuca bezlitośnie o glebę! Nieco się obawiam, dać maksymalną notę za smak; ale czwórka naprawdę bardzo, bardzo mocna!

Dosyć dawno nie miałem możliwości dodania nowej recenzji i z ochotą zrobię to po raz kolejny. Ogólnie powiedziawszy, posiadam całkowity wstręt do tymianku. Nie cierpię sytuacji, kiedy z poważnym zapaleniem gardła, moją jedyną alternatywą są tabletki o smaku tymiankowym. Możecie więc sobie wyobrazić z jakim olbrzymim dystansem podchodziłem do zakosztowania tej tabaki. Ale koniec końców nie było aż tak źle. Za raz po spróbowaniu czujemy prawdziwy ziołowo-tymiankowy smak. W tle natomiast boryka się gdzieś, mocno zdeformowany, ale bardzo smaczny, zapach soczystej cytryny. Całkiem niezła, oryginalna kompozycja. Dla mnie za słodka. Tabaka o jasnym kolorze i drobnym zmieleniu. Osobiście raczej nie chciałbym mieć jej w swojej kolekcji.