- Tabaki
- Tabaki
- Molens de Kralingse
- Musinotabak
Musinotabak
De Kralingse
Recenzje użytkowników
1 review
Ocena ogólna
3.8
Ocena smaku
4.0(1)
Ocena opakowania
3.0(1)
Already have an account? Log in now or Create an account
Musinotabak
Ocena ogólna
3.8
Ocena smaku
4.0
Ocena opakowania
3.0
Jaap Bes i jego dzielna załoga holenderskich młynarzy po raz kolejny rzuciła się w wir pracy by przywrócić do życia zapomnianą już przez wszystkich tabakę. To się chwali, bo to już druga tego 2010 roku, a odtwarzanie starych wyrobów nie jest rzeczą łatwą. Tym razem kolejną "nową historyczną" tabaką karotową jest Musinotabak.
Niestety jakoś niespecjalnie udało mi się znaleźć jakichś konkretnych źródeł opowiadających historię tej tabaki, jednakże pewne jest to, że wyrób jest typowo holenderski. Stare księgi mówią o nim jasno: "holenderskie musinotabak" lub też zdrobniale "holenderskie musino".
Według doniesień od Jaapa, do odtworzenia tej tabaki korzystali z przepisu z roku 1830 (zresztą starszej wzmianki nie widziałem), a samo Musinotabak sfermentowanym tytoniem Vigrinia zmieszanym z cynamonem, Galgantroot, Angelicaroot, Orangepeels, Fernambukwood i Elderberry blossomwater.
Szczerze powiedziawszy nie ma przy tej tabace wiele do opisywania, gdyż w ogóle nie zaskakuje. Po sporych nadziejach, które przyniósł (także) tegoroczny Bon Bon, osobiście liczyłem na dużo większą niespodziankę. Choć i tak jest ciekawie.
Zwrócić należy uwagę przede wszystkim na konsystencję Musinotabak. Dostałem z Holandii skromną próbkę w woreczku strunowym i też tę tabakę z niego musiałem zeskrobywać. Produkt iście klejący i iście wilgotny, i chyba tylko działa tak na folię, bo w nosie siedzi całkiem spokojnie.
Żeby już nie przeciągać, rzecz która wszystkich interesuje, czyli aromat. Problem w tym, że nie ma tutaj, jak napisałem wcześniej, zbytnio co opisywać. Musinotabak to czystotytoniówka z niewyraźną szczątkom aromatów w tle (z której wyłapałem tylko cynamon). Widać tym razem Holendrzy odpuścili sobie słodkie tabaki na rzecz prostych, ale wciąż przyjemnych, produktów.
Wydaje mi się, że Musinotabak nie należy traktować jako wyrób z cyklu "must have", jednak warto spróbować i po raz kolejny razem z De Kralingse cofnąć się w czasie.
Niestety jakoś niespecjalnie udało mi się znaleźć jakichś konkretnych źródeł opowiadających historię tej tabaki, jednakże pewne jest to, że wyrób jest typowo holenderski. Stare księgi mówią o nim jasno: "holenderskie musinotabak" lub też zdrobniale "holenderskie musino".
Według doniesień od Jaapa, do odtworzenia tej tabaki korzystali z przepisu z roku 1830 (zresztą starszej wzmianki nie widziałem), a samo Musinotabak sfermentowanym tytoniem Vigrinia zmieszanym z cynamonem, Galgantroot, Angelicaroot, Orangepeels, Fernambukwood i Elderberry blossomwater.
Szczerze powiedziawszy nie ma przy tej tabace wiele do opisywania, gdyż w ogóle nie zaskakuje. Po sporych nadziejach, które przyniósł (także) tegoroczny Bon Bon, osobiście liczyłem na dużo większą niespodziankę. Choć i tak jest ciekawie.
Zwrócić należy uwagę przede wszystkim na konsystencję Musinotabak. Dostałem z Holandii skromną próbkę w woreczku strunowym i też tę tabakę z niego musiałem zeskrobywać. Produkt iście klejący i iście wilgotny, i chyba tylko działa tak na folię, bo w nosie siedzi całkiem spokojnie.
Żeby już nie przeciągać, rzecz która wszystkich interesuje, czyli aromat. Problem w tym, że nie ma tutaj, jak napisałem wcześniej, zbytnio co opisywać. Musinotabak to czystotytoniówka z niewyraźną szczątkom aromatów w tle (z której wyłapałem tylko cynamon). Widać tym razem Holendrzy odpuścili sobie słodkie tabaki na rzecz prostych, ale wciąż przyjemnych, produktów.
Wydaje mi się, że Musinotabak nie należy traktować jako wyrób z cyklu "must have", jednak warto spróbować i po raz kolejny razem z De Kralingse cofnąć się w czasie.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- lekcja historii
Minusy Tabaki
- bez polotu
F