Mr. Dude Gold

Przymierzając się do zakupów postanowiłem obalić pewien mit czy ten produkt rzeczywiście jest taki zły czy nie?Jedni mówią że to ohyda a drudzy że to coś wspaniałego.No to zaczynamy...
Tabakiera:
Standard jak u bernarda boczny suwak takie same pudełko jednak zamiast 10 g to mam do czynienia z 8 g egzemplarzem.Na naklejce widnieje szpaner niczym z filmów amerykańskich odziany w pomarańczową hawajską koszule czarne okulary ogólnie podoba mi się choć te kwiaty na koszulce mogły by być bardziej dopracowane.
Tabaka: barwa jasno brązowa zmielenie drobne troszkę wilgotna ma tendencje do robienia się w grudki ale nie jest źle w porównaniu do konkurencji z Niemiec. Sam zapach nie bywa tak intensywny jak w przypadku mentholyptusa
Walory Smakowe:
Stwierdzę to tak przypomina mi to typowe kadzidełko jakie używa się w cerkwi prawosławnej zapaszek unoszący się w nosie nie przytłoczył mnie tylko wręcz przeciwnie spodobał mi się tak bardzo że wciągam ją z uśmiechem na twarzy i sprawia mi taką przyjemność o jakiej marzyłem.
Podsumowanie
Wyrób zapewne znajdzie zwolenników jak i przeciwników i trudno przewidzieć komu ją polecić bo nie każdy lubi kadzidełka!

Nie wiem czy w życiu brałem gorszą tabakę. Prawda jest taka, że jeśli chodzi o walory tej tabaki to kolega Madmind wyczerpał temat. Jedyne co mogę dodać od siebie to, że może ona posmakować ludziom, którzy lubią aromat drzewa sandałowego (chociaż i tu wątpię).
Najbardziej odrzuca intensywność tej tabaki w połączeniu z tandetnym mixem sandałowo - jakimśtandetnym. Sam spróbowałem osłabić ten aromat poprzez wysypanie tabaki na spodek i wietrzenie jej przez ok tydzień. Efekt? Żaden (tu pojawia się pytanie, dlaczego tylko beznadziejne tabaki nie tracą aromatu?).
Na moje szczęście spodek się rozbił i tabaka trafiła do kosza. Kupiłem ją z ciekawości i teraz mogę powiedzieć, że ciekawość nie zawsze popłaca.
Opakowanie to standard z suwakiem, bardzo dobre, ocena byłaby 4, ale beznadziejna etykieta obniża ocenę o 2.

Tabakę kupiłem przypadkowo, natknąwszy się na nią w trafice - ot, na żywioł, choć wiedziałem już od samego początku, że nie ma liczyć na zmysłowe uniesienia. Powodowała mną chęć przygody, gdyż o tej tabace nigdy nic nie słyszałem, a lubię takie kroki w nieznane. Na tabakierce, konstrukcyjnie bernardynce, wita nas bardzo brzydka, utrzymana w pomarańczowo-biało-czarnej kolorystyce grafika przedstawiająca owego Mr.Dude - szpanera w okularkach i pod muchą, próbującego nam wmówić, że ta tabaka jest dobra dla nas... No cóż, niezachęcające. Pora na niuch. Jeśli kiedykolwiek mówiłem, że jakaś tabaka wybitnie nie przypadła mi do gustu i jest najgorszą, jaką próbowałem - odszczekuję to. Przy tym świństwie nawet Chapmany, podstawka Poschla i wszelkie inne wynalazki z najniższej półki stają się ambrozją! Smak wcale nie jest kwaśno-pikantny - tabaka wita nas sztuczną perfumiastą perfumerią i mydlanym posmakiem, który wybitnie długo zostaje w nosie. Jedynym plusem jest jej nietypowość - drugiej takiej tabaki chyba po prostu nie ma. Jednakowoż nie żałuję tych 7,50 zł wydanych na nią, gdyż na własnej skórze przekonałem się, czym jest naprawdę zła tabaka. Nie polecam!