Monopol galicyjski
14 years, 12 months ago | 1 Replies„Jeżeli w sprawie monopolu solnego — pierwsze lata ery józefińskiej przyniosły bądź co bądź pewne zmiany na lepsze, to w sprawie monopolu tytoniowego utrzymał się z bardzo nieznacznemi zmianami ten sam stan rzeczy, jaki istniał na schyłku czasów terezyańskich. Nie pomogły wezwania starostów do cesarza, w których była mowa o tern, że chłop galicyjski po patentach solnych oczekuje — tytoniowego. A był to stan rzeczy uciążliwy znowu przedewszystkiem dla chłopa galicyjskiego.
Sprawę monopolu tytoniowego, uregulował obszerny patent z dnia 17 stycznia 1778 roku. Ustanowiono wówczas osobną administracyę tego monopolu, który w drodze dzierżawy oddano starozakonnym Konigowi i Schrenkowi. Adminłstracyi tej przyznano prawo wyłącznego nabywania tytoniu od uprawiających go, sprzedaży krajowej i zagranicznej, oraz zapobiegania przemytnictwu. Zakazano pod bardzo ostremi karami dowozu tytoniów zagranicznych, nawet z krajów czeskich i niemieckich; utrudniono ich przewóz przez Galicyę. Kary na przemytnictwo wyznaczono bardzo surowe: w razie niemożności opłacenia kary pieniężnej była mowa o robotach publicznych w fortecy, karach cielesnych, o oddawaniu przemytników do wojska liniowego lub do »graniczarów«. Patent zapewnił administracyi monopolowej skuteczną asystę władz dominialnych i politycznych, bardzo szerokie prawo rewizyi wszędzie, a wreszcie bardzo poważny wpływ na sądownictwo w sprawach o przemytnictwo. Utrzymywała ona cały personal urzędników i strażników, wydawała licencye na sprzedaż częściową, dozorowała uprawiających tytoń. Miała ona prawo żądać wyjaśnień w tym wypadku, gdy w danej miejscowości zmniejszała się konsumcya tytoniu, a wyjaśnień tych nie wolno jej było odmawiać pod karą pociągnięcia do odpowiedzialności sądowej. Był to — jednem słowem — jeden z najbardziej fiskalnych, a zarazem, jeżeli chodziło o kary na przemytnictwo, spadające na chłopa, najbardziej niehumanitarnych patentów terezyańskich.
Za czasów józefińskich wprowadzono tylko — na mocy uniwersału z dnia 30 sierpnia 1782 roku — tę zmianę, że pozwolono skazanym za przemytnictwo chłopom i mieszczanom odwoływać się w drodze rekursu do gubernium przez pośrednictwo cyrkułów. Patent terezyański odbił się na stosunkach galicyjskich w podwójny sposób: z jednej strony bardzo poważnie zmniejszył uprawę tytoniu i zniszczył włościań-
ski handel tytoniem, a z drugiej — dał powód do bardzo znacznego ucisku z powodu spraw o przemytnictwo.
Uprawa tytoniu — przed zaprowadzeniem monopolu — odgrywała dużą rolę w całym szeregu cyrkułów galicyjskich. Kultura tytoniu obok handlu solą i bydłem — stanowiła główne zatrudnienie ludności wiejskiej cyrkułu stanisławowskiego. Uprawiano go na szeroką skalę w cyrkule zaleszczyckim nad Prutem i Czeremoszem, w maryampolskim — w okolicach Buczacza, Barysza i Monasterzysk, oraz nad Lipą Złotą, w brodzkim — w okolicach Zbaraża, Tarnopola i Zborowa, a wreszcie w złoczowskim; handlem zaś tytoniem zajmowali się chłopi nawet w cyrkule myślenickim. Uprawą trudnili się przeważnie chłopi, ale w dość znacznej mierze, np. w cyrkule stanisławowskim, i dominia. Za czasów Rzeczypospolitej chłopi, zajmujący się się tą uprawą, mieli się stosunkowo wcale nienaj gorzej. Tytoń był dobrym artykułem handlu, o kupca zawsze było łatwo gdyż handlem tym zajmowali się chłopi zydli. Chłop uprawiacz tytoniu — miał wszędzie kredyt: u żydów i w warzelniach soli, gdyż zwykle zajmował on się obok tego i handlem solą. Dla dominiów był to również jeden z produktów, który najłatwiej było sprzedać i którego kultura — ze względu na wysokość ceny — opłacała się zawsze.
Po zaprowadzeniu monopolu stosunki te uległy od razu radykalnej zmianie. Uprawiających poddano przedewszystkiem pod bardzo ścisłą kontrolę administracyi monopolowej. Trzeba było od niej otrzymać licencyę na uprawę i poddać się drobiazgowemu dozorowi
co do ilości uprawianego tytoniu. Za sprzedaż poboczną, za wyrabianie z liści tytoniu lub tabaki do własnego użytku, groziły znaczne kary. Przedewszystkiem zaś spadły ceny liści tytoniowych, które administracya monopolowa w praktyce oznaczała zupełnie dowolnie.
Dość powiedzieć, że podczas gdy za Rzeczypospolitej żydzi płacili za 80 »papuschen« liści tytoniowych 5, 8, 9 i 10 złp. w zależności od gatunku, w roku 1783 za tę samą ilość dostawało się przy gorszym gatunku liści 12-5 kraj. Z reguły — administracya monopolowa
płaciła za cetnar liści najlepszego gatunku 5 złr. czyli po 5 krajcarów za funt, podczas gdy w sprzedaży tenże sam funt kosztował najmniej 50 krajcar. Popierano, jak się skarżyli starostowie, najwyraźniej tytoń bukowiński kosztem galicyjskiego, płacąc zań o 15 kraje, więcej na cetnarze. Przy takich cenach, jak stwierdzał Margelik, chłopom nie zwracano nawet kosztów dowozu tytoniu do magazynów W dodatku dostawcy byli narażeni przy odwożeniu tytoniu do magazynów na rozliczne trudności. Administracya monopolowa nakazywała np, odwozić tytoń zimą w czasie mrozów, podczas których kurczył się on i tracił na wadze. Przy oznaczaniu gatunku urzędnicy monopolowi dopuszczali się najrozmaitszych nadużyć, a w dodatku przetrzymywali chłopów dłużej, aby zmusić ich do opłacania się.
Oszukiwano ich nawet na wadze. Z powodu braku w jakości liści, dostrzeżonego u jednego dostawcy – chłopa, zatrzymywano należność całej gminie.
Skutek był ten, że uprawa tytoniu zaczęła się zmniejszać. Zaprzestały jej przedewszystkiem dominia w Stanisławowskiem, którym przepis rządowy o »daleliich furacli« podniósł przytem koszty transportu tytoniu. Obliczano, że uprawa pszenicy opłaci się znacznie lepiej. Więcej konserwatywny chłop wytrzymał dłużej, ale wreszcie i on zarzucał uprawę, widząc, że mu się nie opłaca. Margelik stwierdził to sam w całym szeregu miejscowości — na podstawie rozmów z chłopami. W Brodzkiem, mówił starosta, od czasu zaprowadzenia monopolu »wird kein Blatt mehr gebaut«. To samo miało miejsce w Złoczowskiem. Tylko w Stanisławowskiem i Zaleszczyckiem, mimo wszelkie trudności, chłop nie zarzucił odrazu uprawy, choć i tam zmniejszała się ona z roku na rok. Pod tym względem za czasów józefińskich nic nie miało uledz zmianie.
Z drugiej strony pościg za przemytnictwem doprowadzał do nadużyć, skrupiających się znowu na chłopie, gdyż szlachtę i »honoratiores« zabezpieczył po części pod tym względem już patent monopolowy Maryi Teresy. W czasie podróży Margelika administracya monopolowa postępowała już trochę ostrożniej w tych sprawach, wiedząc, że chłopom wolno odwoływać się do gubernium. Ale jeszcze tu i ówdzie podnosiły się na nią skargi, z których wnosić można o tem, czego dopuszczano się dawniej. W razie wykrycia kontrabandy — strażnicy monopolowi w cyrkule liskim groźbami i biciem wymuszali na chłopie przyznanie się do tego, ile od paru lat zużył tytoniu przemyconego. Zastraszony, a nieraz i ciężko pobity — chłop podawał takie cyfry, na jakie nigdyby nie pozwolił jego skromny budżet. Nazywano to dobrowolnem przyznaniem się. Przy nakładaniu kary nigdy nie ważono tytoniu, ale oceniano go na oko. Karano chłopów za wyrabianie tabaki z tytoniu rządowego. Czasami zjeżdżało do wsi kilkunastu strażników konno — pod pozorem rewizyi i wtedy wieś musiała ich żywić. W jednej wsi w Liskiem nałożono na 20 chłopów — 387 złr. kary, wskutek czego musieli oni sprzedać swe bydło i opuścić
grunty sprzężajne. Jak tu można wymagać, mówił starosta, aby w tycłi warunkach chłop zachował swą siłę
podatkową. Starosta lwowski proponował, by w takich wypadkach z reguły karać cieleśnie lub pracą w kajdanach.
Rywalizacya pomiędzy urzędnikami politycznymi i administracyą monopolu — doprowadziła do wniesienia przeciwko tej ostatniej formalnego aktu oskarżenia w czasie misyi Margelika. Zarzucano jej, że utrudnia nawet wywóz tytoniu galicyjskiego za granicę, chociaż
w myśl kontraktu, zawartego z dzierżawcami, nie mieli oni w tej sprawie robić żadnych utrudnień. Gdy np. żydzi lwowscy proponowali administracyi monopolowej wywóz znaczniejszej ilości liści tytoniowych do Prus, sprzeciwiła się ona temu wbrew zdaniu gubernium.
Sprzedaż liści tytoniowych z Galicyi miała wówczas ustać zupełnie. Mówiono, że pieniądze, jakie zarabiają dzierżawcy monopolu, są stracone dla kraju, gdyż mieszkają oni poza Galicyą i tylko ogałacają ją z gotówki. Oskarżano ją o złe traktowanie i wyzysk robotników
fabryki tytoniu w Winnikach, którym nie pobudowano nawet baraków i zmuszano do stołowania się u uprzywilejowanego dostawcy.
Skutek tego wszystkiego był ten, że cesarz postanowił wziąć administracyę monopolu tytoniowego w ręce skarbu. Nowemu zarządowi przekazano sprawę zbadania nadużyć dzierżawców przy dostawach, cenach etc. i usunięcie ich na przyszłość. Cesarz zresztą osobiście
położył nacisk tylko na sprawę powiększania eksportu liści tytoniowych z Galicyi. Można powątpiewać, czy administracyą tytoniowa
skarbowa usunęła dawne nadużycia, gdyż np. uprawa tytoniu upadała dalej w latach następnych. To jest pewnem natomiast, że dochody z tej rubryki przedstawiały się w Galicyi coraz poważniej. W roku 1785 wynosiły one 323.078 złr. a w siedm lat potem już 356.000. Dla kraju natomiast, dla chłopa zwłaszcza, była to druga dziedzina, w zakresie której za Rzeczypospolitej było lepiej.”;
Źródło: Galicya w początkach ery józefiańskiej w świetle ankiety urzędowej z roku 1783, dr. Wacław Tokarz, 1909
-
Monopol galicyjski
- You must be logged in to reply to this topic.