Przyznam że nigdy nie miałem do czynienia z olejkiem ilangowym w formie, która mogłaby dać mi dobre wyobrażenie na jego temat, uczciwie więc będzie założyć że przed spotkaniem z tabaką WoSa nie miałem w ogóle do czynienia z tym specyfikiem – nie będę zatem oceniał na ile dobrze producenci odtworzyli aromat.
Tabaka ta nie przypadnie do gustu każdemu – jest tutaj obecne moje ukochane „mydełko” co nieco razi, ale tylko odrobinę albowiem szybko można się przyzwyczaić.
Wyczuwamy, no właśnie co wyczuwamy?
Nie nazwałbym aromatu płaskim, jednowymiarowym.
Ylang? Z pewnością.
Poza tym „kwiaty” (bardzo konkretny termin, czyż nie?), które uzupełniają główną nutę zapachową, grają drugie skrzypce.
Delikatna sugestia cytrusów.
Całkiem przyjemna tabaka – nie jest to wbrew temu co wyżej napisałem malutka kopalnia aromatów, ich nie odnajdujemy gdyż one cały czas są i tworzą pewną harmonię zapachu.
Wg. mnie nie jest to też produkt wybitny, ale niech to nikogo nie zraża.
Raczej do okazyjnego użytku, ale to tylko kolejna subiektywna opinia.
Niestety długo nie nacieszyłem się swoim egzemplarzem, wypadki chodzą po ludziach.
ziomoziomalu, osobiście miast masełka wybrałbym drzewo sandałowe, ale to tylko moje fanaberie.
Zwyczajnie w świecie nie przepadam za orzechowym masłem, jakoś mnie ono nie urzekło.
Jeśli jednak Ty lubisz je to może warto spróbować? Kto wie? Wszak może się okazać że jest to fenomenalna tabaka.