Aktywność w serwisie Top25snuff.com › Forums › Off-topic › Kwas Chlebowy › Kwas Chlebowy
Kwas chlebowy robiony z kwasu chlebowego. W sumie nawet nie wiem czy to dobrze świadczy, czy źle… 😀
Niestety nie jest on dostępny nigdzie u mnie w mieście, ale piłem go raz, w Gdańsku kupiony chyba. Niedobry. Nie był obrzydliwy ani odrzucający, po prostu mi nie smakował. Choć pewnie jakbym go zobaczył to bym i kupił raz jeszcze, dla porównania po latach.
I owszem, kwas chlebowy da się pasteryzować. Jest to dość powszechna praktyka, bodajże jedyna stosowana na większą skalę w produkcji kwasu (inną metodą jest oczywiście użycie konserwantów, ale większość kwasów z jakimi się spotkałem takowych nie zawierała. No, da się jeszcze coś tam ziemią okrzemkową zdziałać i nadciśnieniem, ale nie znam szczegółów). Np. Gubernija jest pasteryzowana tunelowo, dzięki czemu eliminowane są drożdże przy jednoczesnym zachowaniu zdrowotnych, probiotycznych właściwości. Po 15 minutach podgrzewania kwasu do 65 stopni drożdże ulegają inaktywacji i spada także ilość bakterii mlekowych – jednakże po dwóch dniach przechowywania w temperaturze pokojowej ilość bakterii wraca do poprzedniego stanu, dzięki czemu produkt nie traci wartości odżywczej. Jeśli coś pochrzaniłem to proszę znawców chemii o naprostowanie. 😛 Aczkolwiek proces ten chyba nie zawsze wychodzi, bo czasem kwas mi capi skisłą kapustą, efekt fermentacji mlekowej która w jakiś dziwny sposób zachodzi czasem w butelkach ze zbyt dużą prędkością. Takiego nigdy nie wypijam oczywiście. Co ciekawe – zaznałem to tylko w wypadku Tauras Gira i – uwaga! – Razowego od Van Pura. Czyli ten Razowy jednak ma coś wspólnego z kwasem…
Tymczasem wczoraj spróbowałem po raz kolejny Kvassu Rycerskiego. Bez rewelacji. Ma dość nieprzyjemny dla mnie posmak, przypomina nieco krew, może kwas produkowany jest w metalowych pojemnikach? Nie ma co tu dużo pisać o nim. Barwa była bardziej brązowa od Miodowego, jak Earl Grey. Dzisiaj wypiłem Kvass Porter i nadal pozostaję do niego nieprzekonany. Odczuwam w nim, hm, coś dziwnego. Coś między chmielem a palonym plastikiem. Oczywiście żadnego z tych dwóch składników w składzie nie ma. Jednakże wypiłem go nawet ze smakiem, wszak był ze szklanej butelki – Portera z plastikowej wypiłem pół i resztę wyrzuciłem, po prostu nie dało się tego wypić. Ale piankę miał wyborną!
Niespodzianką jest dla mnie ten Kvass Miodowy, chyba włączę go do swojego stałego repertuaru. Pisałem o nim wcześniej, więc nie będę się powtarzał.
Przypomniało mi się, że ponoć gdzieś w Fordonie mają Kwas Wileński (tego samego producenta co Gubernija). Jeszcze go nie próbowałem, więc przejadę się tam na dniach i jeśli będzie to kupię i zdam relację. Natomiast miałem kiedyś przyjemność kosztować innego Kwasu Wileńskiego, w litrowej (albo i większej) szklanej butli z tym takim fajnym zatrzaskowym zamknięciem. Kosztował 15zł. Bardzo mile go wspominam. Może jeszcze kiedyś go gdzieś dopadnę.