- Tabaki
- Tabaki
- Poschl Tabak GmbH & Co. KG
- Edel Frucht
Edel Frucht
Informacje o tabace
Producent
Pöschl Tabak GmbH & Co. KG
Parametry tabaki
Waga tabaki
10g.
Pöschl Tabak GmbH & Co. KG
Recenzje użytkowników
6 reviews
Ocena ogólna
4.0
Ocena smaku
3.9(6)
Ocena opakowania
4.5(6)
Already have an account? Log in now or Create an account
Czy to bliźniak, czy to klon
Ocena ogólna
2.6
Ocena smaku
2.5
Ocena opakowania
3.0
Niektórzy z nas mają braci, inni siostry, jeszcze inni dwóch braci lub dwie siostry - jest mnóstwo możliwości. Po prostu - mają rodzeństwo. Choć sam jestem jedynakiem to nie sprawia mi kłopotu rozróżnienie potomków tych samych rodziców. Z reguły są oni do siebie w jakiś sposób podobni - mogą mieć oczy po matce, podobne rysy twarzy, odstające uszy. To coś, co sprawi, że widząc ich po raz pierwszy w życiu, równie pierwszą myślą będzie: "o! to zdaje się być rodzeństwo". A mimo to, gdy lepiej ich poznamy, nigdy ich ze sobą nie pomylimy. Są podobni - ale inni.
Ktoś z czytających może znać jakichś bliźniaków. Osobiście, rzecz jasna. Tu z odróżnieniem jest nieco ciężej, ale mimo pozornej prawie-identyczności wizualnej, obaj różnią się nieco zachowaniem - ich też nie pomylimy, a przynajmniej nie tak łatwo.
Z kolei większość - jak przypuszczam - widziała film Gwiezdne Wojny i wie co nieco o klonach. Może ktoś z Was sięgnął po książkowe rozszerzenia uniwersum z odległej galaktyki i miał styczność z powieścią "Posłuszeństwo", opowiadającego o klonach odmawiających wykonania rozkazu 66. Podobne motywy niezależności i odmienności przewijały się w Expanded Universe dość regularnie. I nawet idealne genetycznie kopie, w dodatku z ingerencją w geny niezależności, teoretycznie uczynienie z nich biologicznych robotów do zabijania i wypełniania rozkazów, nie wypleniło do końca indywidualnych skłonności.
Nie rodzeństwo, nie bliźniak, nie klon. Jak więc nazwać Edelfruchta? Nie mam pomysłu. Ale w tę cudacznie identyczną rodzinę zaliczymy:
- St. Georgen Bräu
- Johnny Apricot
- FC Bayern
- Gawith Apricot
- i gwiazdę wieczoru: Edelfrucht
Wspomniane tabaki nie różnią się absolutnie niczym. Dwie pierwsze to jawnie przeetykietowany Gawith - pierwszy dla jednego z browarów, drugi na rynek austriacki. Pozostałe trzy miałem okazję skosztować i - w pełni ufając mojemu zmysłowi powonienia - różnice między nimi mieszczą się w marginesie błędu, spowodowanego być może datą produkcji, być może datą przechowywania. Jeśli jednak nie ufacie możliwościom interpretacyjnym moich struktur węchowych, zajrzyjcie na stronę, gdzie podany jest skład tabak produkowanych w Niemczech (do odnalezienia w dziale "Różne zagadnienia z firmami związane" na forum. Różnice między nimi są doprawdy kosmetyczne i wynoszą 10-20 mikrogramów substancji aromatyzującej na gram tabaki, co jest marginesem błędu w najdokładniejszych przyrządach pomiarowych. Można więc założyć, że skład jest identyczny.
Edelfrucht jest więc zabiegiem marketingowym mającym na celu zwiększenie sprzedaży Gawitha, z tym, że pod inną marką. I to po raz kolejny, choć nie wiem, który z tych razów był pierwszy. Na plus można zaliczyć saszetkę, która swoją stylistyką przypomina mi lata '50.
Cóż więcej mogę o niej powiedzieć, skoro jest to Gawith? Nic ponad to, co napisałem o Gawithcie i choć zdaję sobie sprawę, że w jego recenzowaniu nie postarałem się wcale, to nie mam nic do dodania. Ot, tabaka od której wielu zaczyna, na której wielu kończy, która wśród tabak nie wybija się niczym poza popularnością i.. sentymentem. Wszak Pöschl Tobacco na swojej stronie internetowej deklaruje, że posiada 95% niemieckiego rynku tabaki i 50% światowego. W swoim życiu wysznupałem tyle Gawitha, że z czystym sercem mogę powiedzieć - "mam w tym swój udział!".
Dlaczego więc taka niska nota? Ano plagiatów nigdy nie ocenia się wysoko - nawet jeśli to plagiat samego siebie.
Ktoś z czytających może znać jakichś bliźniaków. Osobiście, rzecz jasna. Tu z odróżnieniem jest nieco ciężej, ale mimo pozornej prawie-identyczności wizualnej, obaj różnią się nieco zachowaniem - ich też nie pomylimy, a przynajmniej nie tak łatwo.
Z kolei większość - jak przypuszczam - widziała film Gwiezdne Wojny i wie co nieco o klonach. Może ktoś z Was sięgnął po książkowe rozszerzenia uniwersum z odległej galaktyki i miał styczność z powieścią "Posłuszeństwo", opowiadającego o klonach odmawiających wykonania rozkazu 66. Podobne motywy niezależności i odmienności przewijały się w Expanded Universe dość regularnie. I nawet idealne genetycznie kopie, w dodatku z ingerencją w geny niezależności, teoretycznie uczynienie z nich biologicznych robotów do zabijania i wypełniania rozkazów, nie wypleniło do końca indywidualnych skłonności.
Nie rodzeństwo, nie bliźniak, nie klon. Jak więc nazwać Edelfruchta? Nie mam pomysłu. Ale w tę cudacznie identyczną rodzinę zaliczymy:
- St. Georgen Bräu
- Johnny Apricot
- FC Bayern
- Gawith Apricot
- i gwiazdę wieczoru: Edelfrucht
Wspomniane tabaki nie różnią się absolutnie niczym. Dwie pierwsze to jawnie przeetykietowany Gawith - pierwszy dla jednego z browarów, drugi na rynek austriacki. Pozostałe trzy miałem okazję skosztować i - w pełni ufając mojemu zmysłowi powonienia - różnice między nimi mieszczą się w marginesie błędu, spowodowanego być może datą produkcji, być może datą przechowywania. Jeśli jednak nie ufacie możliwościom interpretacyjnym moich struktur węchowych, zajrzyjcie na stronę, gdzie podany jest skład tabak produkowanych w Niemczech (do odnalezienia w dziale "Różne zagadnienia z firmami związane" na forum. Różnice między nimi są doprawdy kosmetyczne i wynoszą 10-20 mikrogramów substancji aromatyzującej na gram tabaki, co jest marginesem błędu w najdokładniejszych przyrządach pomiarowych. Można więc założyć, że skład jest identyczny.
Edelfrucht jest więc zabiegiem marketingowym mającym na celu zwiększenie sprzedaży Gawitha, z tym, że pod inną marką. I to po raz kolejny, choć nie wiem, który z tych razów był pierwszy. Na plus można zaliczyć saszetkę, która swoją stylistyką przypomina mi lata '50.
Cóż więcej mogę o niej powiedzieć, skoro jest to Gawith? Nic ponad to, co napisałem o Gawithcie i choć zdaję sobie sprawę, że w jego recenzowaniu nie postarałem się wcale, to nie mam nic do dodania. Ot, tabaka od której wielu zaczyna, na której wielu kończy, która wśród tabak nie wybija się niczym poza popularnością i.. sentymentem. Wszak Pöschl Tobacco na swojej stronie internetowej deklaruje, że posiada 95% niemieckiego rynku tabaki i 50% światowego. W swoim życiu wysznupałem tyle Gawitha, że z czystym sercem mogę powiedzieć - "mam w tym swój udział!".
Dlaczego więc taka niska nota? Ano plagiatów nigdy nie ocenia się wysoko - nawet jeśli to plagiat samego siebie.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- te same co Gawith, czyli:
- łatwość w zażywaniu
- mdły i miły
- kto nie ma sentymentu do Gawcia?
- łatwość w zażywaniu
- mdły i miły
- kto nie ma sentymentu do Gawcia?
Minusy Tabaki
- mnóstwo syntetycznej chemii (spójrzcie tylko na skład!)
- oczekiwałem czegoś nowego, a nie Gawitha Apricota po raz enty
- oczekiwałem czegoś nowego, a nie Gawitha Apricota po raz enty
K
Apricot again
(Updated: Marzec 21, 2014)
Ocena ogólna
3.6
Ocena smaku
3.5
Ocena opakowania
4.0
Po kilku recenzjach angielskich blendów postanowiłem pobyć trochę dłużej z jakąś niemiecką tabaką, tak dla odmiany i równowagi. Wybór padł na owocową mieszankę od Pöschla - Edel Frucht.
Saszetka w czerwonej tonacji cieszy oko. Niby nic specjalnego, ale ma pewien magnetyzm. W górnej części znajduje się nazwa producenta i tabaki, na środku napis "MENTHOL-SNUFF" - i wszystko jasne. Ale chwila, u dołu widzimy rysunek ananasa i jabłek porozrzucanych dookoła. A więc mentolowa tabaka owocowa. Tak jest. Saszetka mieści 10 gramów dość wilgotnego, średnio mielonego tytoniu. Gdzieniegdzie spostrzec możemy jasne żyłki.
Pora na wrażenia po zażyciu. Wita nas mentol rodem z Geisenhausen, choć w nieco lżejszym wydaniu. Nie wywraca nam oczu, nie pompuje łez, nie odrzuca i nie maskuje aromatu - to należy zaliczyć na plus. Przyjemny chłód w nozdrzach ma za zadanie podkreślić nutę owocową i robi to w niemal optymalny sposób. A cóż składa się na ową nutę owocową? Nikt tak naprawdę nie wie. Wielu wyczuwa różne aromaty, każdy czuje coś innego. Możemy to uznać za zaletę, taki kalejdoskop aromatyczny. Jednak we wszystkich opiniach przewija się... Gawith Apricot. Tak, mogę to potwierdzić, że niejako aromatem nadrzędnym tego produktu jest morela znana z "Gawcia" czy też FC Bayern. Blenderzy postanowili wybrać ten akcent jako sprawdzony i uwielbiany przez wielu. Obok moreli doszukiwać się możemy innych aromatów, które łamią bazowy ton. Ale tu pojawia się problem, bowiem zaserwowano nam zlepek aromatyczny praktycznie nie do rozszyfrowania. Ja raz wyczuwam jabłko, innym razem malinę. Taki owocowy miszmasz z przewagą moreli (a właściwie tym, co miało ją przypominać). Tytoń czuć, dość toporny, ciężki, znany z wielu tabak Pöschla. Wyłania się po jakimś czasie, gdy owocowa kanonada ucichnie. Całość w miarę spójnie się komponuje.
Edel Frucht miał być z założenia tabaką "rozrywkową", orzeźwiającą "owocówką" dla mas. Nie jest to produkt wymagający, nie trzeba mieć doświadczenia w tym światku. Ta tabaka ma bawić i bawi. Ale jak to zazwyczaj bywa z tego rodzaju kompozycją - z czasem zaczyna nużyć, jest zbyt męcząca w swej słodyczy i ciężkości. Według mnie to nie jest pozycja do codziennego zażywania (choć zapewne znajdą się tabaczarze, którzy wrzucą ją do swego codziennego menu). Ja po kilku dniach obcowania z nią mam wielka ochotę zażyć jakiegoś schmalzlera lub poczciwą SP. Na dłuższą metę nie dla mnie takie słodkości. Druga sprawa - ile razy możemy wałkować aromat Gawitha Apricota?
Reasumując, Edel Frucht to dobry kandydat na krótki, intensywny i słodki romans. Jest całkiem smacznie, przyjemnie i orzeźwiająco, ale po czasie czujemy się przesłodzeni i przytłumieni. Odstawiamy w kąt, by zapomnieć... lub powracać co jakiś czas z równie dziecięcą euforią co na początku, choć na chwilę, tę jedną słodką chwilę. To wada i zaleta zarazem. Myślę, że każdy z Was powinien po nią sięgnąć i odnieść się do moich spostrzeżeń. To by było na tyle. Pozdrawiam owocowo.
Saszetka w czerwonej tonacji cieszy oko. Niby nic specjalnego, ale ma pewien magnetyzm. W górnej części znajduje się nazwa producenta i tabaki, na środku napis "MENTHOL-SNUFF" - i wszystko jasne. Ale chwila, u dołu widzimy rysunek ananasa i jabłek porozrzucanych dookoła. A więc mentolowa tabaka owocowa. Tak jest. Saszetka mieści 10 gramów dość wilgotnego, średnio mielonego tytoniu. Gdzieniegdzie spostrzec możemy jasne żyłki.
Pora na wrażenia po zażyciu. Wita nas mentol rodem z Geisenhausen, choć w nieco lżejszym wydaniu. Nie wywraca nam oczu, nie pompuje łez, nie odrzuca i nie maskuje aromatu - to należy zaliczyć na plus. Przyjemny chłód w nozdrzach ma za zadanie podkreślić nutę owocową i robi to w niemal optymalny sposób. A cóż składa się na ową nutę owocową? Nikt tak naprawdę nie wie. Wielu wyczuwa różne aromaty, każdy czuje coś innego. Możemy to uznać za zaletę, taki kalejdoskop aromatyczny. Jednak we wszystkich opiniach przewija się... Gawith Apricot. Tak, mogę to potwierdzić, że niejako aromatem nadrzędnym tego produktu jest morela znana z "Gawcia" czy też FC Bayern. Blenderzy postanowili wybrać ten akcent jako sprawdzony i uwielbiany przez wielu. Obok moreli doszukiwać się możemy innych aromatów, które łamią bazowy ton. Ale tu pojawia się problem, bowiem zaserwowano nam zlepek aromatyczny praktycznie nie do rozszyfrowania. Ja raz wyczuwam jabłko, innym razem malinę. Taki owocowy miszmasz z przewagą moreli (a właściwie tym, co miało ją przypominać). Tytoń czuć, dość toporny, ciężki, znany z wielu tabak Pöschla. Wyłania się po jakimś czasie, gdy owocowa kanonada ucichnie. Całość w miarę spójnie się komponuje.
Edel Frucht miał być z założenia tabaką "rozrywkową", orzeźwiającą "owocówką" dla mas. Nie jest to produkt wymagający, nie trzeba mieć doświadczenia w tym światku. Ta tabaka ma bawić i bawi. Ale jak to zazwyczaj bywa z tego rodzaju kompozycją - z czasem zaczyna nużyć, jest zbyt męcząca w swej słodyczy i ciężkości. Według mnie to nie jest pozycja do codziennego zażywania (choć zapewne znajdą się tabaczarze, którzy wrzucą ją do swego codziennego menu). Ja po kilku dniach obcowania z nią mam wielka ochotę zażyć jakiegoś schmalzlera lub poczciwą SP. Na dłuższą metę nie dla mnie takie słodkości. Druga sprawa - ile razy możemy wałkować aromat Gawitha Apricota?
Reasumując, Edel Frucht to dobry kandydat na krótki, intensywny i słodki romans. Jest całkiem smacznie, przyjemnie i orzeźwiająco, ale po czasie czujemy się przesłodzeni i przytłumieni. Odstawiamy w kąt, by zapomnieć... lub powracać co jakiś czas z równie dziecięcą euforią co na początku, choć na chwilę, tę jedną słodką chwilę. To wada i zaleta zarazem. Myślę, że każdy z Was powinien po nią sięgnąć i odnieść się do moich spostrzeżeń. To by było na tyle. Pozdrawiam owocowo.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- Uczciwie mówiąc, całkiem "smaczna" mieszanka aromatyczna
- Mentol
- Przyjazna konsystencja
- Saszetka
- Są gorsze Pöschle
- Mentol
- Przyjazna konsystencja
- Saszetka
- Są gorsze Pöschle
Minusy Tabaki
- Apricot po raz kolejny
- Nie na co dzień
- Są lepsze Pöschle
- Nie na co dzień
- Są lepsze Pöschle
P
Edel Apricot, może Gawith Frucht?
Ocena ogólna
3.8
Ocena smaku
3.5
Ocena opakowania
5.0
Z tabaką, która widnieje przede mną pierwszy raz zetknąłem się chyba 5 lat temu, kiedy dane mi było jej spróbować. Piękny okres, kiedy to większą grupą osób zorganizowaliśmy zamówienie z niemieckiej, jeszcze wtedy działającej, strony rajek.de. Paczka przyszła, spotkaliśmy się w województwie łódzkim, by rozdzielić swoje "łupy" i próbowaliśmy po trochu, co to ciekawego nadeszło w magicznej paczuszce. Jeden z nas (pozdrawiam Undera w tym miejscu) zamówił właśnie tenże magiczny wyrób. Pamiętam, że wtedy był też okres, kiedy dane mi było spróbować tabaki "Napoleon" firmy Bernard, której teraz w jej repertuarze nie ma i obawiam się, iż może nigdy nie wrócić. Pierwsze zażycie było krótko i szczerze przez nas potwierdzone = toż to Gawith z jabłkiem!
Po jakimś czasie dane mi było samemu poobcować z tym wyrobem na dłużej, gdyż sam go zakupiłem. Wiele osób narzeka na opakowanie, jakie zaserwowano tutaj klientom, jednak ja je bardzo lubię. Mowa oczywiście o saszetce. Może i nie jest to tabakiera, którą wsadzę w kieszeń i będę z łatwością częstował innych znajomych, jednak jej niewątpliwą zaletą jest to, że mam pewność, iż egzemplarz, który zaraz wypakuję na pewno zachował swoje cechy, jakie miał podczas pakowania. W hermetycznie zamkniętej saszetce aromat mi nie ucieknie, tabaka nie wyschnie, wszystko jest takie, jaki być powinno. Przesypałem praktycznie jej całość do mojej podręcznej tabakierki na schmalzlery, którą opróżniłem i nosiłem ze sobą tabacząc czasem. Warto wspomnieć, iż saszetka prezentuje się lepiej od np. Pöschl Spearmint czy D Doppelaromy. Ładny, koralowy kolor, w jakiś zawijasach pokazany ananas oraz jabłuszka, a nad tym napis Edel Frucht MENTHOL-SNUFF. Tył jak zwykle skaleczony ostrzeżeniem o szkodliwości oraz niezbędnymi danymi o ilości, producencie i niemieckim napisie, iż jest to odświeżający "Prise" z aromatyczną wonią owoców.
Opis tabakiery, trochę przydługawy, za nami, co zatem oferuje nam Edel Frucht, jeżeli chodzi o sedno sprawy? Dość wilgotny, średnio zmielony tytoń, lubiący się do siebie lepić. Barwa brązowa, ani przesadnie jasna, ani jakaś ciemna. Taki standard w wyrobach tej firmy.
Po wciągnięciu nie czuć mocnego uderzenia w śluzówkę. Przyznam szczerze, odkąd sam obcuję z tą tabaką, wyczuwam w niej w sumie to, co czuć w Gawithcie Apricocie. Niezbyt nachalny mentol, ale dający o sobie znać, chemiczne coś, mające być morelą o owocowym zacięciu i w tle jakby coś cytrusowego. To chyba jedyna różnica, jaką wyczuwam między Gawithem, a Edel Fruchtem. Równie dobrze owo chemiczne coś można potraktować wraz z tym tłem jako jakieś egzotyczne owoce, gdy o tym tak myślę, tabaka ta wydaje się być lepsza. Ja bym to chemiczne coś określił troszkę jako Mirabelkę. Może to błędne porównanie, ale lepiej mi to pasuje do niej, niż morele. Przy tamtej perspektywie czuję się oszukany, iż kupiłem dobrą tabakę, która okazała się być Gawithem. Pomimo wszystko jestem w stanie powiedzieć, iż tabaka ta lekko się różni od Gawitha, dlatego nie chcę jej skrzywdzić. Dlaczego zatem daję jej tylko 3,5? Otóż dostanie się tej tabace za coś, co mnie bardzo mierzi. Gdy aromat z nosa nam odpłynie(a spoczywa tam dość długo), to wita nas chyba odczucie po samym tytoniu, gdyż w nosie jest obrzydliwie kwaśno. Gdyby nie to, byłbym nawet skłonny dać jej 4,5, jednak wrażenie po też jest ważne, jako iż nie katuję swojego nosa tabaką co pół godziny. Zostaję z tym cieniem na jakiś czas, który mnie aż wzdryga czasem jak się wczuję, nie czerpiąc z tego przyjemności.
Ogólnie, jak na polskie warunki tabakę tę polecam wszystkim typowym, wyżartym Pöschlem nosom. Kiedyś ja byłem skłonny twierdzić, iż ta firma robi świetne tabaki. Zdanie zmieniłem, gdy spróbowałem najpierw WoSów, potem SG, a później się już potoczyło. Zakupu ogólnie nie żałuję, jednak nie ma w niej fajerwerków. Ot, taki Gawith z wyszukiwanym na siłę dodatkiem.
PS: Przepraszam za wszystkie wtrącenia w tej recenzji.
Po jakimś czasie dane mi było samemu poobcować z tym wyrobem na dłużej, gdyż sam go zakupiłem. Wiele osób narzeka na opakowanie, jakie zaserwowano tutaj klientom, jednak ja je bardzo lubię. Mowa oczywiście o saszetce. Może i nie jest to tabakiera, którą wsadzę w kieszeń i będę z łatwością częstował innych znajomych, jednak jej niewątpliwą zaletą jest to, że mam pewność, iż egzemplarz, który zaraz wypakuję na pewno zachował swoje cechy, jakie miał podczas pakowania. W hermetycznie zamkniętej saszetce aromat mi nie ucieknie, tabaka nie wyschnie, wszystko jest takie, jaki być powinno. Przesypałem praktycznie jej całość do mojej podręcznej tabakierki na schmalzlery, którą opróżniłem i nosiłem ze sobą tabacząc czasem. Warto wspomnieć, iż saszetka prezentuje się lepiej od np. Pöschl Spearmint czy D Doppelaromy. Ładny, koralowy kolor, w jakiś zawijasach pokazany ananas oraz jabłuszka, a nad tym napis Edel Frucht MENTHOL-SNUFF. Tył jak zwykle skaleczony ostrzeżeniem o szkodliwości oraz niezbędnymi danymi o ilości, producencie i niemieckim napisie, iż jest to odświeżający "Prise" z aromatyczną wonią owoców.
Opis tabakiery, trochę przydługawy, za nami, co zatem oferuje nam Edel Frucht, jeżeli chodzi o sedno sprawy? Dość wilgotny, średnio zmielony tytoń, lubiący się do siebie lepić. Barwa brązowa, ani przesadnie jasna, ani jakaś ciemna. Taki standard w wyrobach tej firmy.
Po wciągnięciu nie czuć mocnego uderzenia w śluzówkę. Przyznam szczerze, odkąd sam obcuję z tą tabaką, wyczuwam w niej w sumie to, co czuć w Gawithcie Apricocie. Niezbyt nachalny mentol, ale dający o sobie znać, chemiczne coś, mające być morelą o owocowym zacięciu i w tle jakby coś cytrusowego. To chyba jedyna różnica, jaką wyczuwam między Gawithem, a Edel Fruchtem. Równie dobrze owo chemiczne coś można potraktować wraz z tym tłem jako jakieś egzotyczne owoce, gdy o tym tak myślę, tabaka ta wydaje się być lepsza. Ja bym to chemiczne coś określił troszkę jako Mirabelkę. Może to błędne porównanie, ale lepiej mi to pasuje do niej, niż morele. Przy tamtej perspektywie czuję się oszukany, iż kupiłem dobrą tabakę, która okazała się być Gawithem. Pomimo wszystko jestem w stanie powiedzieć, iż tabaka ta lekko się różni od Gawitha, dlatego nie chcę jej skrzywdzić. Dlaczego zatem daję jej tylko 3,5? Otóż dostanie się tej tabace za coś, co mnie bardzo mierzi. Gdy aromat z nosa nam odpłynie(a spoczywa tam dość długo), to wita nas chyba odczucie po samym tytoniu, gdyż w nosie jest obrzydliwie kwaśno. Gdyby nie to, byłbym nawet skłonny dać jej 4,5, jednak wrażenie po też jest ważne, jako iż nie katuję swojego nosa tabaką co pół godziny. Zostaję z tym cieniem na jakiś czas, który mnie aż wzdryga czasem jak się wczuję, nie czerpiąc z tego przyjemności.
Ogólnie, jak na polskie warunki tabakę tę polecam wszystkim typowym, wyżartym Pöschlem nosom. Kiedyś ja byłem skłonny twierdzić, iż ta firma robi świetne tabaki. Zdanie zmieniłem, gdy spróbowałem najpierw WoSów, potem SG, a później się już potoczyło. Zakupu ogólnie nie żałuję, jednak nie ma w niej fajerwerków. Ot, taki Gawith z wyszukiwanym na siłę dodatkiem.
PS: Przepraszam za wszystkie wtrącenia w tej recenzji.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- W sumie nawet przyjemna
- Dla mnie świetna "tabakierka"
- Aromat długo utrzymuje się w nosie
- Dla mnie świetna "tabakierka"
- Aromat długo utrzymuje się w nosie
Minusy Tabaki
- W sumie to to jest Gawith Apricot
- Kwasota, gdy aromat ucieknie
- Spuchnięta śluzówka po zażywaniu
- Kwasota, gdy aromat ucieknie
- Spuchnięta śluzówka po zażywaniu
P
Ozona Multifruit
(Updated: Marzec 09, 2011)
Ocena ogólna
4.2
Ocena smaku
4.0
Ocena opakowania
5.0
Ozona Multifruit - tak mogłaby się nazywać ta tabaka. Miałaby zapewne dużo więcej amatorów i byłaby dostępna w każdym kiosku, na każdym rogu, ale nie tylko w nazwie pies pogrzebany, problem tkwi w dystrybucji...
I tu mała dygresja: nie wiem dlaczego Pöschle dystrybuowane przez TTI dostępne są wszędzie, w każdej za przeproszeniem "dziurze", a tych rozprowadzanych przez inne firmy, jak np. Świat Fajki, trzeba szukać po stronach internetowych, małych, zapomnianych trafikach i portalach aukcyjnych - jest w tym co prawda jakiś romantyzm, ale jest też pewien segment rynku do zagospodarowania, a rynek jak wiadomo próżni nie znosi - w Polsce tabaki Pöschla są bardzo lubiane, dlaczego do jasnej cholery dostępność 2/3 ich asortymentu jest prawie żadna? Skoro taki Świat Fajki nie radzi sobie z dystrybucją, to (podpowiadam szefostwu TTI) może ktoś inny przejąłby ten biznes?
Ale do rzeczy: Edel Frucht - szlachetny to wyrób (jak sama nazwa wskazuje). Pöschlowska, dobrze nam znana, mentolowa baza z niewielkim dodatkiem owocowego aromatu. Owocowa nuta nie jest jakoś szczególnie mocno zaznaczona, to raczej dyskretnie podany deser po dobrym obiedzie. Deser dobry, może nie wybitny, ale na pewno bardzo poprawny. Plusem jest bardzo ładnie zakomponowana czerwona saszetka. Sam się sobie dziwię, ale ta tabaka mi smakuje.
PS: Zestawiając Edel Frucht z podobnym owocowym Pöschlem - Radfordem, muszę uczciwie przyznać, że Edel wypada o niebo lepiej, zarówno wizualnie jak i smakowo!
I tu mała dygresja: nie wiem dlaczego Pöschle dystrybuowane przez TTI dostępne są wszędzie, w każdej za przeproszeniem "dziurze", a tych rozprowadzanych przez inne firmy, jak np. Świat Fajki, trzeba szukać po stronach internetowych, małych, zapomnianych trafikach i portalach aukcyjnych - jest w tym co prawda jakiś romantyzm, ale jest też pewien segment rynku do zagospodarowania, a rynek jak wiadomo próżni nie znosi - w Polsce tabaki Pöschla są bardzo lubiane, dlaczego do jasnej cholery dostępność 2/3 ich asortymentu jest prawie żadna? Skoro taki Świat Fajki nie radzi sobie z dystrybucją, to (podpowiadam szefostwu TTI) może ktoś inny przejąłby ten biznes?
Ale do rzeczy: Edel Frucht - szlachetny to wyrób (jak sama nazwa wskazuje). Pöschlowska, dobrze nam znana, mentolowa baza z niewielkim dodatkiem owocowego aromatu. Owocowa nuta nie jest jakoś szczególnie mocno zaznaczona, to raczej dyskretnie podany deser po dobrym obiedzie. Deser dobry, może nie wybitny, ale na pewno bardzo poprawny. Plusem jest bardzo ładnie zakomponowana czerwona saszetka. Sam się sobie dziwię, ale ta tabaka mi smakuje.
PS: Zestawiając Edel Frucht z podobnym owocowym Pöschlem - Radfordem, muszę uczciwie przyznać, że Edel wypada o niebo lepiej, zarówno wizualnie jak i smakowo!
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- smaczna,
- piękna saszetka,
- piękna saszetka,
Minusy Tabaki
- dostępność nieomal zerowa (duży minus dla Świata Fajki za dystrybucję),
- zawsze to jednak Pöschl,
- zawsze to jednak Pöschl,
P
Edel Frucht Mentol-Snuff
(Updated: Marzec 09, 2011)
Ocena ogólna
5.0
Ocena smaku
5.0
Ocena opakowania
5.0
Tabaka Edel Frucht jest ciekawą pozycją dla osób lubiących owocowe tabaki. Tabakierą tego oto magicznego proszku jest aluminiowo-papierowa saszetka, z przodu saszetki narysowany jest ananas wśród innych małych, okrągłych owoców (morele?). Pierwsza myśl to taka, że będzie to tabaka ananasowa, ale przejdźmy do rzeczy. Po otwarciu saszetki czuć lekki aromat, bliżej nieokreślony, lekko słodki i mentolowy. Tabaka jest ciemnobrązowej barwy, jest drobno zmielona i lekko wilgotna. Konsystencją i kolorem przypomina Koenigsprise. Po zażyciu czuć...hm, Gawith Apricot, morelka, ale nieco w słabszej wersji. Próbuję doszukać się innych owoców, a w szczególności ananasa, ale ciężko mi to przychodzi. Czuć oprócz morelki coś słodkiego, owocowego, ale tej mieszanki nie umiem określić. Tabaka sama w sobie jest ciekawa, lekko odświeża, nie jest nachalna i nie odpycha, także często można do niej wracać. Warta spróbowania.
Podsumowanie o tabace
Zalety tabaki
- odświeżająca
- ciekawy aromat
- ciekawy aromat
Minusy Tabaki
- brak
L